Warszawski sąd uznał byłe władze Związku Artystów Scen Polskich za winne narażenia ZASP w 2002 r. na ponad 9,2 mln zł strat. Ze względu m.in. na nieumyślność czynu warunkowo umorzył jednak na rok postępowanie wobec nich.

Prokuratura żądała ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata dla b. głównego księgowego związku Piotra K. i po pół roku w zawieszeniu na dwa lata dla b. prezesa Związku Artystów Scen Polskich Kazimierza Kaczora i b. skarbnika - Cezarego Morawskiego. W ocenie prokuratury, ZASP narażono na znaczne straty po "nietrafionym" zakupie obligacji Stoczni Szczecińskiej Porta Holding S.A. przez Piotra K. Z kolei byli prezes i skarbnik mieli nie dochować należytej staranności i nie nadzorować działań księgowego.

Według obrony do szkody w ZASP w ogóle nie doszło, bo ING Bank Śląski, który zaoferował kupno tych obligacji, w ugodzie z 2004 r. uznał połowę roszczenia ZASP, a drugą połowę zrekompensował udzielając - za pośrednictwem fundacji - dotacji dla Domu Artystów Weteranów w Skolimowie.

Sąd w uzasadnieniu przyznał jednak, że naprawienie w dużej części szkody nie wyklucza faktu, że szkoda ta zaistniała. Sędzia Izabela Szumniak przyznała, że doszło do nadużycia zaufania. Zaufanie i profesjonalizm w wykonywaniu powierzonych czynności to istotne elementy porządku gospodarczego - mówiła Szumniak. Jednocześnie sędzia podkreśliła, że ani prokurator ani sąd nie zarzucał oskarżonym oszustwa i machlojek, a ich wina była nieumyślna. Wyrok jest nieprawomocny.

Sędzia dodała, że wobec oskarżonych zasadne było warunkowe umorzenie postępowania. Analizując sprawę można stwierdzić, że wina i społeczna szkodliwość czynu w tych konkretnych okolicznościach nie były znaczne, wynika to z faktu, że pomiędzy pośrednikiem sprzedaży obligacji a ZASP doszło ostatecznie do ugody - powiedziała Szumniak. Zaznaczyła, że oskarżeni nigdy nie byli karani, od popełnienia czynu minęło około 10 lat, a ponadto zostali oni już ukarani choćby samym faktem uczestniczenia w procesie.

Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca Kaczora, mec. Jerzy Naumann zapowiedział odwołanie od orzeczenia. Jest to zatrzymanie się w pół drogi, a wyrok musi być jednoznaczny, bo jest to tak poważna sprawa i tak poważny zarzut, że nie możemy poprzestać na zatrzymaniu się w pół drogi - mówił dziennikarzom mecenas. Dodał, że rozstrzygnięcie sądu nie jest satysfakcjonującym rozwiązaniem.

Stwierdzam z całą stanowczością, że w okresie mojej kadencji jak najbardziej dbaliśmy o interesy ZASP-u i jego rozwój - powiedział dziennikarzom Kaczor. Dodał, że będzie dążył do tego, aby sąd jednoznacznie powiedział: niewinny.

W wyniku całej sprawy Kaczora i Morawskiego usunięto z ZASP, zarzucając im naruszenie statutu związku. Potem związek wycofał się z tej decyzji. Jak już wcześniej mówił mec. Naumann, cała sprawa doprowadziła do dramatycznych podziałów w środowisku aktorskim, które trwają do dziś.

Proces rozpoczął się w marcu ubiegłego roku. Była to jedna z najdłużej czekających na rozpoznanie spraw w warszawskich sądach: akt oskarżenia prokuratura wysłała jeszcze latem 2003 r. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie miała prowadzić ją sędzia sądząca b. szefa PZU Władysława Jamrożego i nie mogła zająć się także sprawą ZASP. Potem sprawę oddano innemu sędziemu. Gdy w 2007 r. weszła zaś w życie ustawa o przekazywaniu niektórych spraw sądom rejonowym, proces przeniesiono do takiego sądu. Tam sprawa też czekała, bo pierwszeństwo miały procesy, w których oskarżeni są w areszcie, oraz te zagrożone przedawnieniem.