Rozległe poparzenia były przyczyną śmierci 27-letni górnik z kopalni "Krupiński" w Suszcu. 36-letni ratownik zmarł z powodu zatrucia tlenkiem węgla lub metanem. To wstępne wyniki sekcji zwłok obu mężczyzn. Wciąż poszukiwany jest ratownik, który zaginął pod ziemią podczas akcji ratowniczej po czwartkowym zapłonie metanu.

Śledztwo w sprawie wypadku wszczęte w poniedziałek przez pszczyńską prokuraturę, zostało już przejęte przez śledczych z Katowic.

Rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Katarzyna Jabłońska-Bajer, poinformowała, że wykluczono, aby zaginiony ratownik mógł znajdować się w wyrobiskach sąsiadujących z chodnikiem, gdzie doszło do pożaru.

Objęty pożarem chodnik ma długość (od wlotu do ściany wydobywczej) ok. 850 metrów. Tzw. lutniociąg, doprowadzający powietrze, ma 143 m; ratownicy doszli dalej, skąd mieli widoczność na kolejne ok. 20 m chodnika. Na tym odcinku nie znaleziono ratownika. Niesprawdzone pozostało ok. 700 m wyrobiska. Nie można tam wejść.

Wciąż zagrożeniem jest wysoka temperatura pod ziemią. Przy wylocie chodnika wynosi ona ok. 25 stopni Celsjusza; im dalej w głąb wyrobiska, tym jest wyższa. Gdy przekracza ponad 40 stopni, ratownicy muszą wycofać się. Przyczyny wypadku - prócz prokuratury - wyjaśnia specjalna komisja nadzoru górniczego.