Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył ponowny proces Adama Z., oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman. Historia zaginięcia i śmierci 26-latki wstrząsnęła przed kilkoma laty Polską. Dzisiaj Adam Z., uniewinniony w pierwszym procesie, ponownie nie przyznał się ani do zabójstwa, ani do nieudzielenia kobiecie pomocy i odmówił składania wyjaśnień. „Ja się przełomu nie spodziewam. Przełomy na salach sądowych i wzruszenie, i płacz, i przyznanie się są głównie na filmach (…). Mam wrażenie, że proces będzie krótki” – komentował w rozmowie z dziennikarzami pełnomocnik rodziny Ewy Tylman mec. Mariusz Paplaczych.

Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku, po kilku miesiącach z Warty wyłowiono jej ciało. Ze względu na znaczny rozkład zwłok biegli nie byli w stanie jednoznacznie określić przyczyny śmierci 26-latki.

Według prokuratury, 23 listopada 2015 Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a później nieprzytomną wrzucił do wody.

Zarzucane mu przez prokuraturę zabójstwo z zamiarem ewentualnym jest zagrożone karą do 25 lat więzienia lub dożywociem.

Pierwszy proces Adama Z. toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2017 roku. W kwietniu 2019 sąd uznał, że Adam Z. nie zabił Ewy Tylman, i uniewinnił go od zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym.

W styczniu 2020 roku jednak Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok z pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

Adam Z. nie przyznaje się do winy

W pierwszym dniu ponownego procesu Adam Z. nie przyznał się ani do zabójstwa Ewy Tylman, ani do nieudzielenia jej pomocy i odmówił składania wyjaśnień. Zaznaczył również, że będzie odpowiadał wyłącznie na pytania obrońcy.

Na rozprawie sąd odczytał poprzednie wyjaśnienia oskarżonego, złożone przez niego w śledztwie.

Adam Z. podkreślał w nich, że przyjaźnił się z Ewą Tylman, pracowali w jednej firmie.

"Była ładna, ale mnie nie pociągała" - mówił.

Odnosił się także do imprezy, na której tragicznej nocy bawił się razem z Ewą Tylman i innymi znajomymi z pracy. Relacjonował, że wyszedł z imprezy razem z 26-latką i że idąc nocą przez miasto, dotarli w okolice mostu Rocha - tam właśnie wizerunek kobiety po raz ostatni zarejestrowały kamery monitoringu.

"Wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku Warty. Pobiegłem za nią, żeby sobie czegoś nie zrobiła. Zacząłem krzyczeć: ‘Ewa, Ewa’ (...). Zauważyłem, że Ewa wpadła do rzeki, nie wiem, czy ona się przewróciła, czy zrobiła do specjalnie. Zauważyłem, że jest w rzece z rękoma wyciągniętymi do góry. Cały czas mam przed oczami, że ona wpada do rzeki i widzę jej szary płaszcz" - mówił Adam Z. w składanych w śledztwie wyjaśnieniach.

"Nic nie mogłem zrobić, spanikowałem. Nie umiem wielce pływać (...). Jak to zobaczyłem, to nie podbiegłem do rzeki, nie próbowałem Ewie podać ręki i nie próbowałem jej wyciągnąć. Przez chwilę stałem w odległości 2-3 metrów od rzeki (...). Przez cały czas patrzyłem w kierunku Ewy Tylman, która płynęła z nurtem. Ewa nie krzyczała, nie widziałem, aby dawała oznaki życia. Jak ostatni tchórz uciekłem, spanikowałem. Nie próbowałem dzwonić po pomoc, bo spanikowałem" - opowiadał.

W sądzie Adam Z. nie podtrzymał tych słów: w późniejszych wyjaśnieniach - także odczytanych dzisiaj przez sąd - stwierdził, że była to nieprawda, że nie wie, w jakich okolicznościach zginęła Ewa Tylman, a do składania obciążających go wyjaśnień był zmuszany przez policjantów. Podkreślał, że tamtego wieczoru był pod wpływem alkoholu i nie pamięta szczegółów.

Sędzia nie wyklucza zmiany kwalifikacji czynu: z zabójstwa na nieudzielenie pomocy

Po rozpoczęciu ponownego procesu sędzia Katarzyna Obst uprzedziła strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanego Adamowi Z. czynu: z zabójstwa z zamiarem ewentualnym na nieudzielenie pomocy, za co grozi do 3 lat więzienia.

Prok. Łukasz Wawrzyniak podkreślił dzisiaj w sądzie, że "prokuratura nadal uważa, że wszystkie zgromadzone w tej sprawie dowody poświadczają, że doszło do zabójstwa i odpowiedzialnym za to jest Adam Z.".

"Proces rozpoczyna się na nowo i będziemy tutaj przeprowadzać nowe dowody, tak samo, jak będziemy przeprowadzać te, które zostały już przeprowadzone" - dodał śledczy z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Pełnomocnik rodziny Ewy Tylman: "Ja się przełomu nie spodziewam"

Pełnomocnik rodziny Ewy Tylman mec. Mariusz Paplaczych przyznał natomiast, że "przełomu się nie spodziewa".

"Przełomy na salach sądowych i wzruszenie, i płacz, i przyznanie się są głównie w filmach - a na sali sądowej bardzo rzadko się to zdarza. Mam wrażenie, że proces będzie krótki, dlatego że sąd apelacyjny tak właśnie stwierdził, że nie widzi już sam na tym etapie (konieczności) przeprowadzania dowodów ponownie w całości" - stwierdził również.

Kolejna rozprawa ma odbyć się pod koniec maja.