Łódzki sąd nie znalazł podstaw do aresztowania rodziców trzylatka, który wypadł przez okno jednej z kamienic w Łodzi. Wcześniej usłyszeli oni m.in. zarzut znęcania się nad dzieckiem. Chłopiec w stanie krytycznym wciąż przebywa w szpitalu.

Rodzicom zarzucono także narażenie synka na utratę życia lub zdrowia. Teraz grozi im kara do 10 lat więzienia. Dziś po kilkugodzinnym posiedzeniu sąd postanowił jednak, że nie trafią do aresztu. Zadecydował tylko o ich dozorze policyjnym. Jak poinformował Radosław Gwis z łódzkiej policji, sąd nie znalazł podstaw do aresztowania pary.

Do tragedii doszło w czwartek po południu w kamienicy przy ul. Abramowskiego w Łodzi. Policję i pogotowie wezwali sąsiedzi. Rodzice chłopca byli tak pijani, że strażacy musieli wyważać drzwi, żeby dostać się do mieszkania. Nie zauważyli nawet, że dziecka nie ma w domu. 41-letnia matka chłopczyka Agnieszka Ł.-S. miała 3,5 promila alkoholu, a 33-letni ojciec Arkadiusz S. - 1,5 promila alkoholu w organizmie. Oboje trafili do policyjnego aresztu, gdzie trzeźwieli.

Dopiero w piątek po południu możliwe było ich przewiezienie na komisariat, gdzie zostali przesłuchani i usłyszeli pierwsze zarzuty.

Policja informuje, że 41-letnia Agnieszka Ł.-S. ma jeszcze sześcioro dzieci; trójka z nich jest już pełnoletnia; troje młodszych dzieci zostało jej odebranych i przebywają w placówce opiekuńczej.

Tuż po wypadku chłopiec z ciężkimi obrażeniami głowy trafił do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki; lekarze nadal walczą o jego życie. Jego stan określany jest jako bardzo ciężki. Chłopczyk wciąż jest w stanie śpiączki farmakologicznej i jest podłączony do respiratora. Według lekarzy rokowanie, czy przeżyje, jest nadal niepewne. Dziecko ma liczne złamania kości czaszki, obrzęk mózgu, stłuczone płuca i wątrobę.