Negocjacje pomiędzy Izraelem i Palestyną nie przyniosą żadnych rezultatów - tak uważają i Ehud Barak i Jasser Arafat. Jednak obaj bliskowschodni przywódcy potwierdzili swą gotowość do spotkania.

Dzisiejszym rozmowom w egipskim kurocie Szarm el-Szejk ma przewodniczyć Bill Clinton. W niedzielę wieczorem amerykański prezydent w towarzystwie sekretarz stanu Madeleine Albright odleciał na Bliski Wschód. Uczestnictwo Arafata było wielką niewiadomą, jednak ostatecznie przywódca Autonomii powiedział: "Pojedziemy na konferencję do Szarm el-Szejk, ale tylko po to, by powtórzyć żądania narodu palestyńskiego". Wielu Palestyńczyków uważa, że egipskie negocjacje są przedwczesne. Za tydzień ma się bowiem odbyć szczyt Ligi Arabskiej i jest już niemal pewne, że uczestnicy spotkania poprą interesy Palestyńczyków.

Problemy tylko porządkowe?

Według wcześniejszej informacji przekazanej w niedzielę wieczorem przez jednego z palestyńskich negocjatorów, poniedziałkowy szczyt bliskowschodni w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk miałby się nie odbyć z powodu braku porozumienia co do porządku obrad. Negocjator Nabil Szaat powiedział agencji Reuters, że Palestyńczycy i egipski prezydent Hosni Mubarak wciąż nie uzgodnili z Amerykanami tematyki rozmów w Szarm el-Szejk. "Bez porozumienia w sprawie porządku dnia nie będzie szczytu. Propozycje Egiptu i Palestyńczykow różnią się od propozycji Amerykanów. Różnimy się" - stwierdził Szaat. To samo Szaat powtórzył w rozmowie z sgencją AFP, stwierdzając wręcz, że przywódca palestyński Jasser Arafat nie pojedzie na szczyt bez "wyraźnie określonego porządku dnia". "Chcemy jasnego porządku dnia i dyskusji, obejmującej wycofanie armii izraelskiej z pozycji zajmowanych po 28 września (data wybuchu zajść palestyńsko-izraelskich), zniesienia blokady portu w Gazie, powołania międzynarodowej komisji dochodzeniowej (w sprawie ostatnich zajść) oraz powrotu do negocjacji pokojowych na bazie ONZ-owskich rezolucji 242 i 338" - wyjaśnił palestyński negocjator.

00:00