W związku ze zbliżającymi się feriami służby ratunkowe z Warmii i Mazur sprawdziły gotowość swojego sprzętu do ratowania osób, które wpadły pod lód. Na jeziorze Krzywym w Olsztynie uczniowie mogli też dowiedzieć się jak pomóc takim poszkodowanym.

Ferie na Warmii i Mazurach rozpoczną się już za kilka dni. W związku z tym służby ratunkowe postanowiły sprawdzić gotowość swojego sprzętu m.in. do ratowania ludzi, pod którymi załamał się lód oraz przede wszystkim przypomnieć uczniom, jak zachowywać się na zamarzniętych zbiornikach wodnych. 

Dowiedziałem się, że jeżeli jestem świadkiem, jak ktoś tonie, to tej osobie nie mogę podawać ręki, bo sam zostanę wciągnięty. Trzeba zawołać pomocy i ewentualnie podać coś, co mamy pod ręką - szalik albo sanki - powiedział naszemu reporterowi Mateusz, uczeń jednego z olsztyńskich gimnazjów.

W służbie zimą

Zarówno strażacy, jak i policjanci mają specjalistyczny sprzęt, który przydaje się w zimowych akcjach. W służbie policji jest m.in. poduszkowiec. 

Może on dostać się na środek jeziora z prędkością 120 km/h. Oprócz Anakondy posiadamy specjalne skafandry wypornościowe. Oby jednak się nigdy nie przydały. Przestrzegamy i przypominamy, że nie ma czegoś takiego jak bezpieczna grubość lodu - mówi młodszy aspirant Sebastian Filończuk z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. 

Strażacy zimą korzystają przede wszystkim ze specjalnych desek lodowych i kombinezonów. Są to działania trudne w ekstremalnych warunkach. 

W Olsztynie do dyspozycji jest również specjalny quad. To quad, który ma założone gąsienice. Jak jest dużo śniegu ułatwia prowadzenie na przykład poszukiwań w lesie. Mamy też specjalne sanie pneumatyczne, które pompujemy przed zabraniem ich na lód - starszy kapitan Marcin Wajdyk z olsztyńskiej straży pożarnej.

Najważniejsza jest pomoc

Zarówno strażacy, jak i policjanci przypominają, że zawsze przed podjęciem jakichkolwiek działań trzeba najpierw wezwać pomoc. W pierwszej kolejności trzeba prawidłowo wybrać numer, czyli 112, musimy powiedzieć gdzie się znajdujemy, co się stało, ile osób jest poszkodowanych i czy są one przytomne. Bardzo często osoby, które do nas dzwonią są bardzo spanikowane, musimy na nie krzyknąć "stop", uspokoić - Tomasz Miszczuk, operator numeru alarmowego 112. 

Według dyspozytorów obecnie o wiele lepiej ze zgłaszaniem wypadków radzą sobie dzieci, bo często w szkołach uczą i ćwiczą jak to robić poprawnie. Doroślni niestety czasem zapominają co jest najważniejszą informacją albo wpadają w histerię.


(j.)