Władze pomorskiego nie wypowiedzą umowy prywatnej firmie, która prowadzi oddział kardiologii inwazyjnej w szpitalu w Wejherowie, mimo że trzem oddziałom kardiologicznym szpitali w Trójmieście grozi z jej powodu upadek. Dziś pomorscy radni mieli dyskutować na ten temat, ale nie dyskutowali.

Trzy oddziały kardiologiczne szpitali w Trójmieście są zagrożone, bo ich kontrakty przejęła spółka wynajmująca pomieszczenia w szpitalu publicznym. Jak dowiedział się reporter RMF FM Wojciech Jankowski, radni nie zajęli się podczas dzisiejszej sesji kwestią oddziałów kardiologicznych, bo uznali, że nie ma sensu zajmować się sprawą na którą nie mają wpływu. Radni liczą na powtórzenie konkursu, w którym kontrakty przyznane zostaną jeszcze raz. Rozgoryczone brakiem dyskusji są jednak pielęgniarki z zagrożonych oddziałów, które przyszły na dzisiejszą sesję w nadziei, że radni będą dyskutować na ten temat. My uważamy, że jest to sprawa pilna i gorąca. Ludzie są zdenerwowani. Nie rozumiemy dlaczego coś takiego ma miejsce! - twierdzi jedna z pielęgniarek.

Prywatna kardiologia będzie nadal funkcjonować w publicznym szpitalu, bo województwa nie stać na wypowiedzenie jej umowy. Każde zerwanie tego typu umowy będzie rodzić poważne skutki finansowe - przyznał marszałek Mieczysław Strug. Trudno więc liczyć na to, że sytuacja upadających kardiologii publicznych zmieni się.