Zarzut posługiwania się fałszywą dokumentacją usłyszał Paweł Piskorski. Warszawscy prokuratorzy uważają, że szef Stronnictwa Demokratycznego sfałszował umowę kupna-sprzedaży kilkudziesięciu antyków, a później posłużył się tym dokumentem w urzędzie skarbowym. Polityk odmówił składania wyjasnień i nie przyznał się do winy.

Złożył wniosek o pisemne uzasadnienie postanowienia o przedstawieniu zarzutu. Złożył też wniosek o wgląd w akta postępowania. Prokurator sporządza pisemne uzasadnienie zarzutów i zdecyduje również o wglądzie w akta postępowania - stwierdził Mateusz Martyniuk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Oczywiście do zarzutu się nie przyznałem. Uznaję, że jest on całkowicie nieprawdziwy i jestem w 110 proc. pewien, że ten zarzut zostanie obalony w dalszej procedurze postępowania - powiedział Piskorski dziennikarzom.

Sprawa, w związku z którą Piskorskiemu postawiono zarzut, dotyczy umowy sprzedaży dzieł sztuki z 1997 roku. 13 stycznia br. Centralne Biuro Antykorupcyjne na zlecenie prokuratury przeszukało dom szefa SD. Piskorski oświadczył wówczas, że według informacji, którą otrzymał od funkcjonariuszy CBA przeszukujących jego mieszkanie, miało ono związek z umową zawartą przez niego z antykwariuszem.

Podkreślił, że przez lata nie było żadnych wątpliwości co do tej umowy, aż do roku 2007, kiedy zaczęto ją kwestionować. Zaznaczył jednak, że spór z Urzędem Skarbowym zakończył się pod koniec listopada 2009 r. prawomocnym postanowieniem sądu. Wtedy - jak mówił - Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał, że nie ma żadnych podstaw, aby kwestionować zawarcie i realizację umowy z antykwariuszem.

Za zarzucany Piskorskiemu czyn grozi kara do pięciu lat więzienia.