Na dziesięć lat więzienia został skazany Krzysztof Bartoszuk z okolic Siemiatycz na Podlasiu. Mężczyzna przez wiele lat gwałcił swoją własną córkę. Jego obrońca już zapowiedział apelację.

Apelacja jest możliwa z powodów, że nastąpiło skazanie w zakresie czynów, co do których popełnienia oskarżony się konsekwentnie nie przyznawał - powiedział mecenas Maciej Głębicki.

Zwyrodnialec spłodził ze swoją córką dwoje dzieci. Bartoszuk zmusił ją, by zostawiła maleństwa w szpitalu. Później zostały one adoptowane. Zabraniał mówić o tym, co się dzieje w domu; groził jej i jej matce oraz bratu.

Kara, jaką wyznaczył sąd, nie jest jednak najwyższą z możliwych. Prokuratura żądała dla mieszkającego pod Siemiatyczami mężczyzny 15 lat więzienia. On sam twierdził, że nie gwałcił córki, przyznawał się jedynie do kazirodztwa. Sąd mu nie uwierzył. Ale też w trakcie procesu wyszło na jaw, że córka gwałciciela nie była przez niego bita ani wiązana - bała się go tak bardzo, że nie musiał używać przemocy, by gwałcić. Przez to nie można jednak było skazać go za gwałt ze szczególnym okrucieństwem, czego domagała się prokuratura.

Mężczyzna został również uznany za winnego wieloletniego molestowania seksualnego swojej córki, uprowadzenia jej, gdy próbowała uciec do znajomego, oraz zastraszania i znęcania się nad całą rodziną.