Polska nareszcie odbierze dług terytorialny od Czechów i powiększy swój obszar o 368 hektarów. Czekamy na to już pół wieku, czyli od czasu, gdy straciliśmy nasze ziemie w wyniku tzw. prostowania granicy - informuje dziennik "Polska".

Obecnie trwa liczenie i mierzenie gruntów. Rząd Republiki Czeskiej postanowił, że wykaz ziem do oddania Polsce ma być gotowy do czerwca tego roku. Miejsc, w których może zmienić się granica, jest aż 85. To skomplikowane zadanie. Grunty muszą przylegać do granicy. Wszystkie sporne sprawy chcemy rozstrzygać z polskimi ekspertami. Bez problemów możemy przekazać 132 hektary gruntów. O reszcie musimy rozmawiać - twierdzi Peter Kubera, rzecznik prasowy ambasady Republiki Czeskiej w Warszawie.

Takie stanowisko rodzi obawy, że resztę długu terytorialnego Czesi chcą rozliczyć w formie finansowej. Stanowczo nie zgadza się na to polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka wyjaśnia, że delegacja polska, która brała udział w negocjacjach z Czechami, podtrzymywała stanowisko, iż regulacja długu terytorialnego powinna nastąpić w postaci zwrotu 368 hektarów gruntu w naturze.

Mamy nadzieję, że po niedawnym wejściu do strefy Schengen dojdziemy do porozumienia. Ziemia jest nasza i musi wróci do Polski uważa kapitan Jacek Sońta z Komendy Głównej Straży Granicznej.

Nasze ziemie straciliśmy w czerwcu 1958 r. Dokonano wówczas korekt granicy, nie licząc się zupełnie z prawem własności polskich rolników. Chodziło o to, żeby wyprostować linię graniczną. Powód był prosty. Władze mogły jej wówczas łatwiej pilnować - tłumaczy doktor Paweł Szymkowicz, znawca problemów polsko-czeskich z Głuchołaz. Przypomina, że zdaniem mieszkańców, ich dobro się nie liczyło. W rezultacie Polska otrzymała 837,46 ha terytorium czechosłowackiego, a nasi sąsiedzi - 1205,90 ha polskiego.

Czechosłowacja nigdy nie negowała długu, ale na ponaglenia w sprawie zwrotu nie reagowała. Nasi sąsiedzi co najwyżej proponowali rekompensatę finansową. Od czasu wejścia obu krajów Unii, dług zaczął sąsiadom ciążyć. Pojawiły się kwestie własnościowe. Czesi nie mogą inwestować w tereny, które należą do Polaków albo nie mają uregulowanych spraw własnościowych - tłumaczy Szymkowicz.