Aż o 9 punktów procentowych spadło w ciągu miesiąca poparcie dla PO. Natomiast PiS zyskało 4 punkty - pisze "Rzeczpospolita". Gdyby wybory odbyły się w styczniu, do Sejmu weszłyby tylko PO, PiS, SLD i PSL. Ruch Janusza Palikota ma 2 proc. poparcia, PJN - 1 proc.

Według sondażu GfK Polonia dla "Rz", Partia Donalda Tuska może dziś liczyć na 45-proc. poparcie. A jeszcze przed świętami było 54 proc. zwolenników.

Od tego czasu jednak sporo się wydarzyło: chaos na kolei, decyzja rządu o zmniejszeniu składki emerytalnej przekazywanej do OFE oraz publikacja raportu MAK o przyczynach katastrofy smoleńskiej, w którym pominięto ewentualną odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów lotu.

Zdaniem politologów cytowanych przez gazetę, to doprowadziło do ataków na rząd z różnych stron.

Polacy źle odebrali obarczenie pełną odpowiedzialnością za katastrofę polskich pilotów i brak szybkiej reakcji premiera na raport - uważa Artur Wołek z PAN. Bez wątpienia jest to najpoważniejszy kryzys wizerunkowy rządu Tuska - ocenia. Dodaje jednak, że po środowej debacie Tuskowi uda się wywinąć z tej kryzysowej sytuacji.

Również socjolog Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że na razie nie można przesądzać, iż Platforma osłabnie na trwałe. Ale nie da się ukryć, że miała ostatnio bardzo ciężki okres - komentuje.

W takiej sytuacji - zdaniem socjologa - najbardziej prawicowi wyborcy PO mogli zwrócić się ku PiS, a ci bardziej lewicowi ku SLD.

Ta teza znajduje potwierdzenie w notowaniach pozostałych partii. Bo poparcie dla PiS wzrosło o 4 punkty - z 26 do 30 proc., dla SLD z 10 do 12 proc. Kucharczyk uważa, że zamieszanie wokół raportu MAK może być gwoździem do trumny dla PJN. - Bo kiedy w polityce górę biorą emocje, ta partia, która w sprawie katastrofy smoleńskiej mówi językiem PiS, nie ma szans, by się przebić - mówi socjolog.