Wprowadzona rok temu reforma miała zmienić nasze pośredniaki w nowoczesne centra służące firmom i bezrobotnym. Na razie to czysta fikcja. A pracodawcy i osoby rzeczywiście chcące szybko znaleźć zatrudnienie konsekwentnie urzędy pracy omijają - pisze środowy "Dziennik Polski".

Dziennik przypomina, że skuteczniejsze funkcjonowanie urzędów pracy miały zagwarantować dwie kluczowe zmiany - zapewnienie indywidualnego doradcy każdemu szukającemu zatrudnienia oraz tzw. profilowanie bezrobotnych. Ich efekty pozostawiają jednak sporo do życzenia - komentuje gazeta. 

W dzienniku czytamy, że profilowanie bezrobotnych polega na dzieleniu ludzi na grupy i dostosowaniu do nich odpowiednich programów wsparcia w poszukiwaniu pracy. Dzięki temu każdy bezrobotny miał otrzymywać taką pomoc, jakiej rzeczywiście potrzebuje. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Wszystko przez to, że profilowania dokonuje program komputerowy. I przykładowo kwalifikuje panią, która szuka pracy jako sprzątaczka w szkole, jako niepasującą do rynku pracy, bo nie zna języków obcych. A w takiej sytuacji żadnej pracy nie możemy jej zaproponować - mówi gazecie Stanisława Skwarło, dyrektor Sądeckiego Urzędu Pracy w Nowym Sączu.

Podobne przypadki w Małopolsce to niemal codzienność. Marek K., 30-letni krakowianin z wyższym wykształceniem, szukał zatrudnienia za pośrednictwem Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie. - Okazało się, że komputer wykazał, że potrzebuję serii szkoleń. To sprowadzało się do mniej więcej trzech miesięcy nauki, jak pisać CV - mówi krakowianin. Pracę ostatecznie znalazł, ale bez pośrednictwa urzędu.

Cały artykuł w najnowszym "Dzienniku Polskim". Tam również przeczytacie:- Pole golfowe obok sanktuariów zamiast parku na Dni Młodzieży

- I Ty możesz się zrzucić na karabin

(mal)