„Nie chcemy kolejnych Bab czy Szczekocin” – mówili kolejarze, którzy przyszli na pikietę przed centralę spółki PKP PLK. Przyszli z transparentami i flagami. Mówili, że ryzykują pracując w firmie, gdzie bezpieczeństwo graniczy z katastrofą. Z tymi zarzutami nie zgadza się rzecznik PKP PLK, który uważa, że podróż koleją jest bezpieczna.

Od 2012 roku realizujemy program poprawy bezpieczeństwa, który prowadzony jest w kilku obszarach - obszarze technicznym, pracowniczym, organizacyjnym - mówi rzecznik PKP PLK - Przeznaczyliśmy na to 25 miliardów złotych. Dzięki temu jest lepiej, coraz szybciej, w coraz lepszych warunkach. 

Mirosław Siemieniec dodaje, że rok 2013 był najbezpieczniejszym w historii polskiej kolei. Protestujący na te słowa przedstawili reporterce RMF FM wyliczankę koniecznych zmian. Wśród palących kwestii znalazł się m.in. przedwojenny sprzęt - przekaźniki, dźwignie, semafory kształtowe. 

Mirosław Siemieniec z PKP PLK tłumaczy, że wszystkie urządzenia, które są wykorzystywane na kolei są sprawne i dopuszczone do eksploatacji. Uważa, że wszystkie gwarantują bezpieczną podróż. 

Protestujący zwracali również uwagę na zbyt często używane sygnały zastępcze (to sygnał stosowany do wydania zezwolenia na jazdę w szczególnych sytuacjach ). I tu zdaniem rzecznika spółki PKP PLK nastąpiły zmiany na lepsze. Maksymalnie ograniczyliśmy wykorzystanie tej obowiązującej i dozwolonej procedury tylko do tych miejsc, które są niezbędne - mówi - Stanowią one obecnie około 2,5 procent wszystkich lokalizacji, w których odbywa się ruch kolejowy w Polsce.  

Kolejarze, którzy przyszli protestować żalili się też na starzejącą się załogę. Ludzi wykorzystuje się na maxa, mamy coraz więcej pracy, a przecież nie młodniejemy tylko starzejemy się - mówił jeden z protestujących - Potrzebne jest doświadczenie, ale potrzebna jest też młoda energia.  Na ten postulat protestujących Mirosław Siemieniec odpowiada, że w tym roku ma zostać przyjętych ponad tysiąc nowych pracowników, którzy będą bezpośrednio związani z prowadzeniem ruchu pociągów i utrzymaniem drogi kolejowej. To będą osoby, które będą pracować w terenie. 

Jeżeli chodzi o zarzuty kolejarzy dotyczące rozrastającej się centrali Mirosław Siemieniec nie zgadza się z tym, że w pierwszych miesiącach ubiegłego roku zatrudnionych zostało w ponad trzysta osób. Jak mówi, w ubiegłym roku odeszła grupa około stu osób i mniej więcej tyle samo zostało zatrudnionych.

Protestujący skrytykowali tworzenie nowych stanowisk dyrektorskich i kierowniczych. W Polskich Liniach Kolejowych poza normalną strukturą dyrektorów jest stu dyrektorów projektu - mówi Henryk Grymel, szef sekcji krajowej kolejarzy NSZZ "Solidarność" - To np. dyrektor projektu ds. hałasu, dyrektor ds.  kontaktu z organami zewnętrznymi, etc. Według protestujących fantazja w rozbudowywaniu stanowisk kierowniczych nie ma końca.

Mirosław Siemieniec nie potrafił, albo nie chciał odpowiedzieć na pytanie o liczbę zatrudnionych w centrali dyrektorów. Nasza reporterka usłyszała tylko, że zatrudnienie jest adekwatne do potrzeb. Jest to związane z szerokim frontem inwestycyjnym, jaki prowadzimy - mówił rzecznik prasowy PKP PLK - Do doświadczonej kadry kolejowej dołączają ludzie, którzy mają świetną znajomość dużych projektów liniowych, gdzie trzeba umieć zarządzać ryzykiem i umiejętnie prowadzić współpracę z wykonawcami.

Mój dziadek był kolejarzem - jak szedł do pracy rozdawał cukierki, my dziś wegetujemy - powiedział reporterce RMF FM  jeden z protestujących mężczyzn. Ranga tego zawodu legła w gruzach - dodał inny ze skandujących podczas pikiety mężczyzn.

Protestujący przedstawili zarządowi spółki PKP PLK petycję ze swoimi postulatami. Mówią, że chcą spotkania i szczerej rozmowy. W przypadku braku dialogu zapowiadają kolejne protesty.

(j.)