Prawosławny Arcybiskup Abel twierdzi w rozmowie z reporterką RMF FM, że dużo wcześniej ustalono imienną listę gości na wczorajsze spotkanie z prezydentami Polski i Ukrainy. Duchowni prawosławni wcześniej potwierdzili swoją obecność. To dlatego hierarchowie, gdy nie zostali powitani z imienia i nazwiska, poczuli się urażeni i demonstracyjnie opuścili Pałac Prezydencki.

Arcybiskup Abel zaprzecza informacjom podanym nam przez prezydenckiego urzędnika. Mariusz Handzlik, twierdził w rozmowie z Agnieszką Burzyńską, że do końca nie było wiadomo, kto pojawi się w Pałacu.

Dziś Mariusz Handzlik tłumaczył, że nie dostał informacji, iż na sali znajdują się tak ważne osoby. Wyjaśniał, że w Pałacu było kilka spotkań, więc zamieszanie też było ogromne. W tym zamieszaniu przed samym feralnym powitaniem dyrektor pytał, kto jest na sali, ale tego pytania nie zadał pracownikom kancelarii. Nasza reporterka ustaliła, że o to kogo powitać, Handzlik pytał wyłącznie przedstawicieli Kościoła grekokatolickiego.

Przed wejściem na salę otrzymałem informację, że dane osoby są ważne i należy je wymienić, i że one przybyły na salę na pewno. Nie chciałem wymieniać kogoś, kto jest nieobecny - tłumaczy urzędnik. Posłuchaj rozmowy naszej dziennikarki z Mariuszem Handzlikiem:

Okazało się, to biuro spraw zagranicznych, którego dyrektorem jest Mariusz Handzlik wysyła zaproszenia i układa listę gości. Ta lista, według ustaleń Agnieszki Burzyńskiej, w Kancelarii była zamknięta kilka tygodni wcześniej, a słowa arcybiskupa Abla są jedynie potwierdzeniem tego faktu. Hierarcha twierdzi, że to demonstracyjne opuszczenie sali nie było zbyt mocną reakcją na wczorajsze wydarzenie, tym bardziej, że nie było ono jedynym obraźliwym gestem. Byliśmy zaproszonymi, a niechcianymi gośćmi, po raz kolejny.

Około dwa tygodnie temu na inne spotkanie w Pałacu nie zostały zaproszone ukraińskie organizacje reprezentujące społeczność prawosławną. List protestacyjny w tej sprawie powinien niedługo dotrzeć do Kancelarii Prezydenta.