Rusza bój o zapisy do specjalistów na przyszły rok. O wizycie w tym roku w zasadzie można zapomnieć - twierdzi "Metro". Poradnie specjalistyczne powtarzają scenariusz, który chorzy znają od lat: wyczerpały się limity przyjęć narzucone przez NFZ, więc do końca roku nie przyjmują już nowych pacjentów.

NFZ wydał w tym roku na poradnie specjalistyczne ponad 4,2 mld zł - o 16 mln zł więcej niż w 2009 r. W przyszłym roku kwota ma być wyższa o 166 mln zł (cały budżet NFZ to 56 mld zł). - Mimo większych pieniędzy, nie zmienia się dostępność leczenia.

NFZ twierdzi, że średni czas oczekiwania na wizytę u specjalisty to dwa-trzy miesiące. Do najbardziej obleganych poradni (okulistyczna, kardiologiczna, ortopedyczna) co roku czeka 200 tys. chorych. Dlatego resort zdrowia chce, żeby od przyszłego roku każdy pacjent zapisujący się do specjalisty podawał swój numer PESEL. Chodzi o to, by nie wydłużać sztucznie kolejek. Dane będą trafiać do systemu informatycznego, który wyłapie osoby z tym samym skierowaniem do kilku lekarzy tej samej specjalności.

System sprawdził się w przypadku operacji zaćmy i wszczepiania endoprotez stawu biodrowego - dzięki śledzeniu numerów PESEL kolejki skróciły się o połowę (z 22 tys. czekających na operację zaćmy wykreślono ponad 10 tys. dublujących się pacjentów). Ustawa, która wprowadza taką zmianę, trafiła w zeszłym tygodniu do sejmowej komisji zdrowia.