Bydgoska prokuratura postawiła pierwsze zarzuty w głośnej sprawie nieprawidłowości w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy. Zarzuca oszustwo jednemu z wicedyrektorów zakładów, Edwardowi Z.

Zdaniem prowadzących śledztwo Edward Z. wprowadzał w błąd służby celne. Chodzi o przemycanie z Białorusi części do samolotów myśliwskich. Pochodziły one z zakładów w białoruskich Baranowiczach. Podczas odprawy celnej zgłaszano je jako wyprodukowane w Polsce, a na Białoruś wysyłane tylko do testowania. WZL oszczędzały w ten sposób na cle i podatku VAT. Według nieoficjalnych informacji "zaoszczędzone" pieniądze dzielono między Białorusinów i WZL.

Cytat

Zarzut obejmuje towary o łącznej wartości ponad 3 mln dolarów
Prokurator Wiesław Giełżecki

Nieoficjalnie mówi się, że może chodzić o sumę 6 mln dolarów. Taka kwota wpłynęła bowiem na konto białoruskiej firmy założonej w Bydgoszczy. Pieniądze te zniknęły z konta i ich dalszy los jest nieznany. Upoważniony do korzystania z nich był pułkownik Edward Z. i jeszcze jeden pracownik zakładów, któremu prokuratura także chce postawić zarzuty. Na razie przebywa on na zwolnieniu lekarskim.

Nie wiadomo jeszcze, jakie straty poniósł Skarb Państwa w wyniku tej afery. Prokurator Wiesław Giełżecki mówi, że określenie tego będzie zależało od ustalenia należności celnej na konkretny dzień. Proceder wykryły Wojskowe Służby Informacyjne. Ministerstwo Obrony Narodowej podejrzewało nawet, że stosowanie w samolotach części niewiadomego pochodzenia mogło być przyczyną wypadków, które w ostatnich latach miały miejsce w lotnictwie wojskowym. Bydgoskie WZL remontują samoloty, na których latają polscy piloci oraz, od czasu wejścia Polski do NATO, dostosowuje te maszyny do wymogów Paktu.

Ponieważ jednak sprawa ma zasięg międzynarodowy, niewykluczone, że zarzuty zostaną także postawione obcokrajowcom. Prokuratura liczy na pomoc prawną m.in. z Białorusi i Rosji.

Relacja reportera RMF FM Marcina Friedricha:

13:30