Elektroniczne myto ma pułapki. Za omijanie płatnych dróg tymi darmowymi, ale nieprzeznaczonymi dla ciężarówek, grozi kilka tysięcy złotych mandatu. Inspekcja Ruchu Drogowego i lokalne władze już dostają sygnały, że po uruchomieniu systemu ruch ciężarówek i autobusów na lokalnych trasach wzrósł.

System elektronicznego poboru opłat ruszył z dwudniowym opóźnieniem, w niedzielę 3 lipca. E-myto obowiązuje na razie na sieci 1560 km autostrad i dróg ekspresowych.

Skarb Państwa tylko przez pierwsze siedem lat obowiązywania systemu planuje na nim zarobić ponad 14 mld zł. E-myto płacą ciężarówki i samochody osobowe z przyczepą o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej trzy i pół tony oraz autobusy niezależnie od ich masy. Stawki opłaty wynoszą od 0,20 zł do 0,53 zł za kilometr przejazdu autostradami i drogami ekspresowymi oraz od 0,16 zł do 0,42 zł za kilometr dla pozostałych dróg krajowych.

Przed wjazdem na płatne odcinki dróg, właściciele samochodów, za które trzeba płacić, muszą zarejestrować się w systemie i wypożyczyć urządzenie Viabox, które nalicza przejechane kilometry. Mandat za jazdę bez urządzenia wynosi 3 tys. zł, a kara w przypadku niepełnej opłaty to 1,5 tys. zł.

Sprawdzaniem, czy kierowcy ciężarówek płacą za przejazd płatnymi odcinkami dróg, zajmuje się głównie inspekcja drogowa.