W Olsztynie na strychu kamienicy z 1932 roku znaleziono dokumenty pokazujące sytuację polskich kolejarzy, którzy jako pierwsi przybyli na Warmię po zakończeniu drugiej wojny światowej. Wśród raportów i notatek znalazły się też amerykańskie magazyny filmowe z lat 30.

Dokumenty zostały znalezione w dawnej niemieckiej willi, która została zbudowana w Olsztynie w 1932 roku. Wszystko leżało na strychu, który przeszukiwaliśmy razem z inwestorem. Były tam dawne niemieckie gazety, które zostały zjedzone przez myszy i nie dało się z nich nic odczytać. W skrzynce natomiast znaleźliśmy m.in. amerykańskie magazyny filmowe z lat 30. - powiedział naszemu reporterowi Grzegorz Pepłowski, konserwator zabytków i miłośnik historii.

W dobrze zachowanych magazynach filmowych można podziwiać zdjęcia ówczesnych aktorek i aktorów, są też reklamy - m.in. samochodów i kosmetyków. A poza tym, to prasa plotkarska, więc mamy tutaj dużo informacji z życia celebrytów tamtych czasów - mówi Pepłowski. Najcenniejsze jednak są polskie dokumenty znalezione w teczce po uczennicy Hildegard Kantelberg z czwartej klasy. Dokumenty, co warto zaznaczyć, po części pisane na odwrocie niemieckich druków. Czysty papier był wtedy na wagę złota.

Dokumenty dotyczą polskich kolejarzy, a w znacznej mierze jednego - obywatela Mieczysława Błażewicza. Dlaczego jest to interesujące? Kolejarze byli pierwszymi Polakami, którzy dotarli do Olsztyna, jak i na te ziemie, oczywiście nie licząc band szabrowników z Mazowsza. Dokumenty pokazują sytuację polskich kolejarzy w pierwszych miesiącach po przybyciu na te ziemie. Kolejarze byli pionierami, którzy musieli zorganizować transport - mówi Pepłowski.

W dokumentach mamy m.in. wniosek o pozwolenie na broń, ręcznie pisany. Skierowany jest przez obywatela Błażewicza Mieczysława (ur. 1908 rok) do Komendanta Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Olsztynie. Obywatel Błażewicz był kontrolerem ruchu na odcinku Olsztyn-Szczytno-Wielbark-Nibork (Nidzica)-Olsztynek. Prośbę motywował tym, że "wykonywuję czynności służbowe na tym odcinku we dnie i w nocy, a dla osobistego bespieczeństwa broń mi jest niezbędna" ((pisownia oryginalna - przyp. red.). 

Takie to były czasy. Broń nie była potrzebna przeciwko Rosjanom - machanie giwerą przed braćmi wyzwolicielami kończyło się źle, nie przeciwko jakimś niemieckim zorganizowanym grupom faszystowskim krążącym po okolicy, ukrywającym bursztynowe komnaty, bo takich nie było, lecz przeciwko rodakom - szabrownikom. Kolejny dokument, to obszerny raport zawiadowcy stacji, pisany na maszynie, z marca 1946 roku, opisujący sytuację z września 1945, na stacji Nibork (Nidzica), kiedy to sowieci próbują wywozić stamtąd zgromadzony tam poniemiecki majątek, bo uważają, że to ich, a kolejarze kombinują, jak im w tym przeszkodzić, bo uważają, ze to ich - mówi Grzegorz Pepłowski.

Z dokumentów można też wyczytać ciekawą historię dotyczącą wspomnianego kolejarza Błażewicza. Chodzi o akt oskarżenia Wojskowej Prokuratury PKP. Kolejarz miał dnia 20 stycznia 1946 roku, pilnującym żołnierzom Armii Czerwonej, własność Związku Radzieckiego, w postaci niemieckiego samochodu ukraść. Auto znajdowało się na stacji w Nidzicy, wśród innego majątku poniemieckiego "pod opieką żołnierzy radzieckich". Co ciekawe limuzyna nie miała kół. Błażewicz, "korzystając ze swojego stanowiska" około 16:00 kazał podstawić pusty wagon i samochód zładował.

(m)