15 osób zginęło, a 236 zostało rannych w 182 wypadkach - to bilans Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty na polskich drogach. Policjanci zatrzymali ponad 1000 nietrzeźwych kierowców.

Mimo kolejnych akcji społecznych i czarnych drogowych statystyk za kierownicę wciąż wsiada mnóstwo pijanych kierowców. To wina mentalności i przyzwolenia - tłumaczy Robert Horosz z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. Zaznacza jednak, że funkcjonariusze coraz częściej spotykają się z nowym zjawiskiem. Dobrym i godnym naśladowania. Często wymieniają się kluczykami. Jedna osoba z grona tych, którzy biesiadują, nie spożywa alkoholu i decyduje się, że zawiezie wszystkich bezpiecznie do domu. Mamy nadzieję, że takich zachowań będzie więcej - zaznacza.

Na razie jednak policjanci zatrzymują zbyt wielu pijanych kierowców. I to zarówno takich, którzy wsiedli za kółko tuż po wypiciu kolejnego kieliszka, jak i tych na kacu, którzy pili dzień wcześniej.

To oznacza, że policyjne statystyki po zakończeniu świąt mogą wyglądać znacznie gorzej. Ruch na drogach - jak przewiduje Robert Horosz - będzie największy w poniedziałek. Wtedy wiele osób będzie wracać ze świątecznego weekendu. Część z nich może się też zdecydować się na powrót już w dzisiaj po południu.

Od piątku trwa ogólnopolska akcja policyjna związana ze świętami. Funkcjonariusze sprawdzają przede wszystkim prędkość, z jaką jadą kierowcy. Korzystają przy tym z wideorejestratorów, zainstalowanych zarówno w radiowozach oznakowanych, jak i nieoznakowanych. Kontrolują też trzeźwość kierowców.

Horosz podkreślił, że wielu spośród kierowców zatrzymanych pod wpływem alkoholu piło nie tuż przed tym, jak wsiedli do samochodu, lecz dzień wcześniej, np. późnym wieczorem.

Funkcjonariusze sprawdzają także, czy dzieci przewożone są w fotelikach, czy wszyscy w samochodzie mają zapięte pasy, a kierowcy nie rozmawiają przez telefony komórkowe.