Premier potwierdził ustalenia dziennikarzy RMF FM. Szef rządu przyznał na konferencji prasowej, że nie wiedział o tym, iż na teren Polski wleciała rosyjska rakieta. Do zdarzenia doszło w grudniu. Premier dowiedział się cztery miesiące później. Reporterzy RMF FM ujawnili dziś, że wstępne ustalenia Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych potwierdzają, że w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono rosyjski pocisk manewrujący Ch-55.

Mateusz Morawiecki aż do kwietnia 2023 nie wiedział o wlocie rosyjskiej rakiety na teren Polski, mimo że do zdarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. 

Ja się dowiedziałem o tym incydencie wtedy, kiedy poinformowałem o tym, czyli to było pod koniec kwietnia. Kilka dni przed końcem kwietnia, w środku tygodnia. Mogę tylko powiedzieć, że według mojej najlepszej wiedzy biegli dokonują pełnych analiz zarówno miejsca zdarzenia jak i przedmiotu zdarzenia. Prokuratura prowadzi śledztwo. Myślę, że minister obrony narodowej pan premier Błaszczak niedługo przedstawi raport w tej sprawie - przyznał w środę Mateusz Morawiecki. Tym samym potwierdziły się ustalenia RMF FM, że wojsko nie przekazało kluczowych informacji nie tylko prokuraturze, ale także głównej osobie odpowiedzialnej za rządzenie krajem. 

Gdyby Morawiecki został powiadomiony, miałby obowiązek przekazać informacje o rakiecie śledczym.

Brak przekazania najważniejszym osobom w państwie informacji, że rosyjski pocisk manewrujący naruszył polską przestrzeń powietrzną, jest jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej. Według nieoficjalnych ustaleń RMF FM w rządzie trwa ostry konflikt między nadzorującym służby i mundurowych Mariuszem Kamińskim a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą

Szef prokuratury jako pierwszy z przedstawicieli rządu opublikował informację o znalezisku pod Bydgoszczą, co można interpretować jako próbę ubiegnięcia Mariusza Kamińskiego.

Z ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, że pocisk, który odnaleziono koło Bydgoszczy, to manewrujący Ch-55. To oznacza, że najprawdopodobniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma takiego typu uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach.

To wykluczałoby wersję, która pojawiła się tuż po odnalezieniu szczątków, że pod Bydgoszczą znaleziono rakietę, którą wystrzelono z polskiego poligonu podczas ćwiczeń czy testów systemów obrony powietrznej. W Polsce nie ma systemów, które mogłyby wystrzeliwać takie pociski.

Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych.

Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.

Służby śledziły niezidentyfikowany obiekt nad Polską

W połowie grudnia ubiegłego roku Rosjanie przeprowadzili zmasowany ostrzał terytorium Ukrainy. Do ataku wykorzystali między innymi samoloty stacjonujące na Białorusi.

W związku z pojawieniem się w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej wielozadaniowego bombowca taktycznego Su-34, poderwano samoloty bojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego. W trakcie tych działań na radarach naszych służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi.

Polskie służby śledziły obiekt, ale w okolicach Bydgoszczy straciły go z oczu. Doszło do tego mniej więcej dwa kilometry od miejsca, w którym szczątki rakiety zostały pod koniec kwietnia odnalezione przez przypadkową osobę.

Źródła, z którymi rozmawiali reporterzy RMF FM, twierdzą, że tuż po grudniowym incydencie prowadzono poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich między innymi z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Przez Polskę przechodził wówczas front z potężnymi śnieżycami.

Wojsko nie powiadomiło prokuratury

Nasi dziennikarze ustalili ponadto, że wojsko - wbrew obowiązkowi - nie powiadomiło prokuratury o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt.

Już samo podejrzenie naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej powinno skutkować zawiadomieniem organów ścigania. To do prokuratury należy wyjaśnianie okoliczności każdego nielegalnego przekroczenia granicy czy naruszenia polskiego terytorium. Cała sytuacja na linii polska armia-rząd-prokuratora, wygląda tak, jakby siły zbrojne chciały zataić incydent lub zlekceważyły powagę sytuacji.

W grudniu żadne zawiadomienie w tej sprawie nie trafiło do śledczych, a jak ustalili reporterzy RMF FM - postępowanie w tej sprawie wszczęto dopiero pod koniec kwietnia.

Co więcej, śledztwo rozpoczęto po kilku miesiącach i to nie po zawiadomieniu wojskowych, a cywilnych organów. Te z kolei zostały powiadomione o niezidentyfikowanym obiekcie przez przypadkowego świadka.

Na razie prokuratura zakwalifikowała upadek pocisku manewrującego jako spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Nie jest jednak wykluczone, że kwalifikacja zostanie teraz rozszerzona.

Reporterzy RMF FM usłyszeli, że możliwe jest między innymi sprawdzanie, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych lub przekroczenia przez nich uprawnień.

Odpowiedź Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych i prokuratury

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zapytaliśmy o kwestię powiadomienia prokuratury w sprawie grudniowego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt. Oto odpowiedź: 

"Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi postępowanie w związku ze znalezieniem szczątków obiektu w okolicach Bydgoszczy. Szczegóły ustaleń prokuratury będą mogły być podane do publicznej wiadomości po zakończeniu postępowania. Raz jeszcze pragniemy podkreślić, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców".

Potem DORSZ nadesłało nam dodatkowe oświadczenie "Mając na uwadze dobro śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę oraz niejawność szczegółowych informacji na temat zdarzenia, do czasu zakończenia postępowania Dowództwo Operacyjne nie jest upoważnione do podawania ich do publicznej wiadomości".

Oświadczenie w tej sprawie przesłała nam również Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. "Uprzejmie informuję, że do czasu zakończenia prac prokuratorów oraz biegłych, prokuratura zgodnie z obowiązującymi zasadami, nie będzie odnosiła się do doniesień medialnych dotyczących okoliczności zdarzenia. Informacje dotyczące prowadzonego postępowania, możliwe do przekazania na obecny etapie, zostały przedstawione w treści komunikatu zamieszczonego na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Gdańsku" - czytamy w piśmie, które dostaliśmy.

Szczątki rakiety w lesie

Pod koniec kwietnia przypadkowa osoba natknęła się w lesie w Zamościu koło Bydgoszczy na szczątki niezidentyfikowanego obiektu. Reporterzy RMF FM jako pierwsi poinformowali, że w lesie został znaleziony pocisk powietrze-ziemia. Na miejscu nie znaleziono śladów eksplozji. 

Dzień po odkryciu znaleziska dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami".

Kilka dni po incydencie Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości dotyczących incydentu koło Bydgoszczy.

Opracowanie: