W Holandii trwają obchody 60. rocznicy słynnej bitwy pod Arnhem, największej operacji powietrzno-desantowej II wojny światowej. W ciężkich walkach brali udział i ginęli polscy spadochroniarze.

Historia II wojny światowej potoczyłaby się inaczej, gdyby udał się plan aliantów szybkiego zajęcia mostów na Renie, wyzwolenia Holandii i dotarcia do północnych Niemiec. 60 temu rozpoczęła się operacja „Market Garden”, wspominana w historii jako Bitwa pod Arnhem. Niestety, po kilkudniowych zaciętych walkach, operacja powietrzno-desantowa aliantów zakończyła się klęską, okupioną ogromnymi stratami wśród żołnierzy armii sprzymierzonych.

Wczoraj i dzisiaj rano zrzuty dla walczących żołnierzy spadły na stronę niemiecką i wpadły w ręce wroga - relacjonował z pola bitwy pod Arnhem korespondent radia BBC. Potem znowu pojawiły się na niebie samoloty. Zrzuty wreszcie dotarły do nas. Wszyscy się cieszą, klaszczą z radości. Wprost nie da się opisać, jaki to wspaniały widok. Cały ten ogrom paczek i amunicji zrzucanych na spadochronach. Wszystko spada wokół nas, ląduje na drzewach, wielu żołnierzy wyskakuje, aby dostać zrzuty w swoje ręce. Nie macie pojęcia, co oznacza dla nas widok amunicji i żywności !

Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Część żołnierzy-spadochroniarzy zginęła, bo zrzucono ich wprost w objęcia doborowych niemieckich jednostek pancernych.

W operacji „Market Garden” walczyły wojska brytyjskie, amerykańskie i polskie. I Samodzielną Brygadą Spadochronową dowodził gen. Stanisław Sosabowski (na zdjęciu po lewej). O bitwie pod Arnhem opowiada też słynny epicki film „O jeden most za daleko”, w którym polskiego dowódcę gra Gene Hackman.