Gdyby coś złego się stało, Sejm wybiera nowego marszałka, a rządząca koalicja wskazuje nowego premiera. Tutaj nie ma niebezpieczeństwa żadnych perturbacji - powiedział Paweł Graś. Tak rzecznik rządu skomentował wspólny lot premiera z marszałkiem Sejmu w jednym helikopterze. Tusk i Schetyna lecieli wczoraj razem z Warszawy do Łodzi.

Cel lotu był blisko stolicy, warunki dobre, ale po katastrofie smoleńskiej Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zalecało, by najważniejsze osoby w państwie latały osobno. Zalecenia zostały naruszone, dlatego, że to tylko zalecenia, a nie obowiązujące prawo. Według rzecznika rządu nad tymi wytycznymi należy jeszcze podyskutować. W jednej sprawie Paweł Graś nie ma żadnych wątpliwości. Prezydent i marszałek Sejmu nie powinni pod żadnym pozorem latać jednym samolotem czy śmigłowcem - to jest oczywiste. Marszałek Sejmu - z mocy prawa - w przypadku, gdy coś niedobrego, złego, nieszczęśliwego dzieje się z prezydentem, przejmuje jego rolę - zapewniał Graś.

Ale już przelot na pokładzie jednej maszyny premiera i marszałka Sejmu, według rzecznika rządu, większych problemów już nie wywołuje. Gdyby coś złego się stało, Sejm wybiera nowego marszałka, a rządząca koalicja wskazuje nowego premiera. Tutaj nie ma niebezpieczeństwa żadnych perturbacji - dodał Paweł Graś.