Zarzuty nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia postawiła białostocka prokuratura dwójce lekarzy w śledztwie dotyczącym śmierci na białaczkę 13-miesięcznego chłopca. Dziecko zmarło w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku w grudniu 2012 roku. Sprawę nagłośnili jego rodzice, zarzucając lekarzom brak właściwej diagnozy.

Rodzice zawiadomili o sprawie prokuraturę, gdy ich syn był już w stanie krytycznym. Mówili wtedy dziennikarzom, że zanim został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu. Chłopiec został w szpitalu dopiero wtedy, gdy rodzice przywieźli go tam po raz trzeci i mieli już wyniki badań krwi. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Dziecko było w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarło na początku grudnia 2012 roku.

Śledztwo prowadzi od półtora roku Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Zarzuty postawiła jednak dopiero teraz, po zebraniu opinii wielu biegłych, m.in. z zakresu medycyny ratunkowej, chirurgii ogólnej i zdrowia publicznego, a także pediatrii i onkologii dziecięcej.

Nie zlecili podstawowych badań, nie skierowali na obserwację

Szef tej prokuratury Tadeusz Marek powiedział, że podejrzani, to dwoje lekarzy z oddziału ratunkowego szpitala. W ocenie śledczych, nieumyślne narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia polegało m.in. na zaniechaniu starannej analizy stanu jego zdrowia.

Zarzucono im też, że nie zlecili podstawowych badań laboratoryjnych, w tym morfologii i nie zdecydowali o szpitalnej obserwacji. Odesłanie tego dziecka do domu doprowadziło do niepodjęcia właściwego leczenia, w wyniku czego doszło do wzrostu zagrożenia dla jego życia, poprzez rozwój powikłań ciężkiej choroby - dodał prokurator Marek. Zarzut polega na tym, że poprzez te zaniedbania oni doprowadzili do wzrostu stanu zagrożenia dla życia. Natomiast nie obciążamy ich skutkiem śmiertelnym - zastrzegł.

Lekarzom grozi do roku więzienia. Nie przyznają się do winy, złożyli wyjaśnienia w sprawie. Nie zastosowano wobec nich żadnych środków zapobiegawczych.

NFZ nałożył kary na szpital

Niedługo po nagłośnieniu tej sprawy przez media, konsekwencje wyciągnął podlaski oddział NFZ. Po kontroli prawidłowości realizacji umów z podmiotami, które udzielały świadczeń chłopcu w ostatnich dniach jego życia, nałożył kary finansowe na Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku oraz lekarza pierwszego kontaktu.

Po odwołaniach, decyzje te podtrzymał prezes Funduszu. Jak informowano wówczas, szpital został ukarany za "nieuzasadnioną odmowę udzielenia świadczeń i za prowadzenie dokumentacji medycznej w sposób rażąco naruszający przepisy prawa". Lekarz rodzinny został natomiast ukarany za to, że nie skierował dziecka na podstawowe badania laboratoryjne: m.in. hematologiczne i biochemiczne podczas pierwszej wizyty w przychodni. Takie skierowanie zostało wystawione dopiero później.

Niezależnie od kontroli NFZ, sprawę badały też komisje powołane w szpitalu i przez Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, a jednemu z lekarzy udzielono nagany.

(mal)