Osoby uznane za osobowe źródła informacji i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL nie będą musiały być zwalniane z pracy. Sejm odrzucił bowiem poprawkę zaproponowaną wcześniej przed senatorów. Utrzymał też zgodę na dostęp dziennikarzy do archiwów IPN.

Za odrzuceniem poprawki dotyczącej OZI głosowało 399 posłów, przeciw był jeden, nikt nie wstrzymał się od głosu. 206 posłów było zaś za zezwoleniem dziennikarzom na dostęp do dokumentów Instytutu.

Decyzja Sejmu oznacza, że taka osoba może ale nie musi być zwolniona z pracy. Sprawa była o tyle interesująca, że dotyczyła m.in. Zyty Gilowskiej. Sąd lustracyjny, uniewinniając ją od zarzutu kłamstwa lustracyjnego stwierdził, że wedle nowego prawa wicepremier zostanie uznana za osobowe źródło informacji. Gdyby nie odrzucono poprawki Senatu, musiałaby znów stracić stanowisko w rządzie.

Najwięcej emocji w Sejmie wzbudziło dziele osób lustrowanych na tych mniej i tych bardziej weryfikowanych. Ostatecznie zdecydowano, że całkowicie upubliczniane będą teczki najwyższych urzędników w państwie: prezydenta, premiera, ministrów, ludzi z tzw. „erki”, parlamentarzystów. W sumie chodzi o 2-3 tysiące osób.

W drugiej kategorii osób lustrowanych znaleźli się samorządowcy, pracownicy korpusu cywilnego, sędziowie, prokuratorzy, wykładowcy akademiccy. Teczki tych kilkuset tysięcy osób będą jawne tylko wtedy, gdy IPN uzna, że byli osobowymi źródłami informacji.

Wątpliwości co do ustawy lustracyjnej w kształcie przyjętym przez parlament ma Lech Kaczyński – ujawnił jego minister Maciej Łopiński. Dlatego prezydent zamierza przed podjęciem decyzji ws. podpisania ustawy spotkać się z jej zwolennikami i przeciwnikami.