Sąd Okręgowy w Białymstoku utrzymał karę dla urzędniczki za "mobbingowanie i naruszenie godności pracowników". Kobieta była szefową jednego z departamentów urzędu miejskiego. Została skazana na pół roku ograniczenia wolności i prace społeczne po 20 godz. miesięcznie. Z kolei prezydent Białegostoku zapowiada, że skazana straci pracę.

Urzędniczka ma też zapłacić pięciu osobom po 500 zł nawiązki, zaś dwóm kolejnym odpowiednio: 1,5 tys. zł oraz 8 tys. zł. Sąd orzekł też roczny zakaz zajmowania przez nią stanowisk kierowniczych.

Z opisu czynu sąd wyeliminował jedynie zarzuty dotyczące mobbingu wobec jednej z pracownic (co zmieniło liczbę pokrzywdzonych, którym zasądzono nawiązki z ośmiu osób na siedem), ale nie zmienił wymiaru kary ograniczenia wolności. Wyrok jest prawomocny.

Prokuratura zarzucała Annie W., że między lutym 2007 a czerwcem 2009, jako kierownik "złośliwie i uporczywie" naruszała prawa podległych jej pracowników. W akcie oskarżenia była mowa o naruszaniu "podstawowej zasady poszanowania godności pracownika" przez ich wyzywanie i upokarzanie, m.in. poprzez niestosowne uwagi dotyczące stroju, wyglądu, orientacji seksualnej czy stanu cywilnego.

Według śledczych, dochodziło też do publicznej krytyki przydatności do pracy bez merytorycznego uzasadnienia uwag. Takie uwagi miały być wyrażane nie tylko sam na sam, ale też w obecności osób trzecich. W ocenie prokuratury, uporczywe i długotrwałe nękanie i zastraszanie pracowników wywoływało w nich zaniżoną ocenę przydatności zawodowej.

Przez cały proces oskarżona nie przyznała się; w postępowaniu odwoławczym chciała uniewinnienia.

Uzasadniając wyrok sędzia Dorota Niewińska mówiła, że sąd rejonowy bardzo skrupulatnie przeprowadził postępowanie dowodowe (odbyły się 44 rozprawy - red.). Zdaniem sądu odwoławczego, prawidłowo ocenił, iż w magistracie doszło do mobbingu.

Zeznania zgodne i spójne

Zeznania pokrzywdzonych w stosunku do oskarżonej są miażdżące i świadczą o tym, iż ewidentnie naruszała ona prawa pracownicze. Z zeznań pokrzywdzonych, oskarżona wyłania się jako osoba apodyktyczna, nie szanująca ludzi, ingerująca w każdą sferę życia pracowników - powiedziała sędzia Niewińska uznając te zeznania za "zgodne, spójne, wzajemnie się uzupełniające".

Podkreśliła, że dochodziło do naruszania godności pracowników, np. byli przez szefową ośmieszani przed stażystami, miało miejsce "różnicowanie pracowników bez racjonalnych ku temu powodów", czy niestosowne uwagi dotyczące życia osobistego, obowiązywał zakaz pomocy sobie nawzajem.

Mówiła, że zeznania pokrzywdzonych świadczą o jednym: iż takie zachowania oskarżonej nie były związane z jakąkolwiek pracą merytoryczną urzędników. Zła atmosfera w pracy przekłada się na merytoryczną pracę urzędników, którzy popełniali błędy i byli mniej wydajni - dodała sędzia.

Skazana na publikacji wyroku nie była obecna. Nie pracuje już ona na stanowisku, z którym związane są postawione jej zarzuty mobbingu, ale nadal zatrudniona jest w białostockim magistracie.

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski pytany przez dziennikarzy na konferencji prasowej, o kroki, jakie podejmie w tej sprawie, powiedział, że "prawo ściśle reguluje zasady". Po otrzymaniu wyroku pisemnego, mam miesiąc na rozwiązanie umowy i wypowiedzenie warunków pracy tej pani - powiedział.

(abs)