Polska strona dysponuje bogatszą analizą materiałów dowodowych niż Rosjanie, przede wszystkim dotyczącą zapisów z czarnych skrzynek samolotu - stwierdził Jerzy Miller, przewodniczący komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Szef MSWiA przyznał jednak, że raport końcowy może być niepełny.

Polskiej komisji, wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, w niektórych kwestiach udało się ustalić więcej niż zostało zawarte w rosyjskim raporcie - powiedział Jerzy Miller w "Faktach po Faktach" w TVN24. To m.in. stenogramy rozmów z zapisów z czarnych skrzynek.

Mamy takie fragmenty, których Rosjanom nie udało się odtworzyć. Są one istotne z punktu widzenia raportu końcowego - zapewnił. Dodał, że są to fragmenty rozmów załogi i wskazał na "naturalną przewagę" członków polskiej komisji, którzy znali osoby, które zginęły, tembr ich głosu, ich ojczysty język. To pozwala nam domyślać się, a nawet stwierdzić, co działo się na pokładzie samolotu tego dnia - powiedział Miller.

Polski raport "może nie być pełny

Przyznał również, że raport jego komisji ujrzy światło dzienne później niż planował. Chcemy, żeby był rzetelny i zawierał więcej dokumentów od strony rosyjskiej- powiedział Miller. Dodał, że "prace analityczne są już w stadium końcowym". Pozostają jeszcze - jak mówił - żmudne prace redakcyjne.

Miller zaznaczył jednak, że polski raport "może być niepełny", zwłaszcza jeśli chodzi o zapisy z mikrofonów śledzących rozmowy. Mikrofony znajdują się tylko w kabinie pilotów, a nie wszystko co było ważne 10 kwietnia zdarzyło się w kabinie - powiedział.

Dodał, że stronie polskiej brak też niektórych dokumentów, dotyczących funkcjonowania lotniska w Smoleńsku. Brak nam tej współpracy oraz niektórych dokumentów, które wskazują, co jest obowiązkiem, co jest dozwolone, co jest tylko dobrym zwyczajem - powiedział szef MSWiA. Zaznaczył, że strona rosyjska pozostawiła bez odpowiedzi polską prośbę o przekazanie takich dokumentów. Przyznał, że liczy na to, że Rosjanie dostarczą więcej dokumentów.

Kiedy Rosja opublikuje raport, przestaniemy milczeć

Szef MSWiA zapewnił, że w momencie, kiedy strona rosyjska opublikuje swój raport, członkowie polskiej komisji "przestaną milczeć" i podzielą się z opinią publiczną swoimi uwagami. W 90 proc. będzie to raport zbieżny. Mam nadzieje, że będzie jeszcze bardziej - dodał Miller.

Podkreślił, że różnica może wynikać m.in. z oceny działania załogi samolotu. Po prostu Rosjanie nie tak wnikliwie analizują działanie załogi jak my. Dlaczego? Dlatego że przecież nam chodzi o wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Możliwe, że niektóre działania w kokpicie miały swoje przyczyny o wiele wcześniej - powiedział.

Jego zdaniem, "Rosjanie dokładnie studiują nasze uwagi i część z tych uwag posłuży do redagowania raportu końcowego". Kiedy będziemy odczytywać raport MAK, będziemy mogli stwierdzić, na ile to jest kwestia niechęci do ujawnienia prawdy, a na ile wątpliwość co do tego, że mogłaby być inna - powiedział.

Błędy zarówno po stronie rosyjskiej, jak i polskiej

"Po obu stronach są błędy. I to jest chyba rzecz, którą już można przyjąć, że to jest wspólne ustalenie" - powiedział Miller. Pytany o to, czy Rosjanie przyznali się do błędów, odpowiedział: "są dokumenty, ale są również rozmowy, bo przecież nie da się wspólnie szukać prawdy, siedząc jedni w Moskwie, a drudzy w Warszawie, i wymieniając tylko i wyłącznie pisma między sobą".

Miller dodał, że zgromadzone dokumenty nie upoważniają do tego, by zajmować się kwestią ewentualnego zamachu.