Szesnaście kamer monitoruje korytarze, klatki schodowe i podziemia szpitala powiatowego w Mielcu na Podkarpaciu. Do niedawna ginęły tam umywalki, lampy a nawet sedesy. I choć do tej pory nikt nie został złapany, to kradzieże ustały.

Kamer - jak zapewnia szef szpitala - nie ma i nigdy nie będzie na oddziałach. Monitoring nie może być kojarzony z inwigilacją pacjentów - podkreśla.

Dodajmy, że 40 tys. złotych potrzebne na monitoring nie pochodziło z bieżącego budżetu - pozyskano je przez urząd pracy, zatrudniając przy tym 5 bezrobotnych.