"Masowe wypadki są dla nas gwoździem do trumny" - alarmuje dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Wszystko przez sposób rozliczania leczenia rannych przez NFZ. Oparzeniówka nie dostała jeszcze ok. 2 mln zł za leczenie górników poszkodowanych w wypadku w kopalni "Wujek Ruch Śląsk". Teraz do szpitala trafiło 9 górników z kopalni "Krupiński".

Koszty są uzależnione od długości leczenia. Dyrektor oparzeniówki szacuje jednak, że na każdym górniku centrum może stracić około 20 tys. złotych. W kwietniu zmieniła się wycena tych świadczeń i jest nieco lepiej, co nie oznacza jednak, że sytuacja jest dobra. Jak podkreśla Mariusz Nowak, idealnym rozwiązaniem byłoby rozliczanie każdego przypadku indywidualnie. Dodaje, że nigdy nie jest tak, że coś załatwia się do końca i rzetelnie. Minister Kopacz ustala warunki działań. Ja się z tymi warunkami nie zgadzam, co do oparzeń, ale widocznie takie muszą być.

Chyba że w końcu pojawi się rozporządzenie, które to zmieni. Gdy doszło do katastrofy w kopalni "Wujek", NFZ wycenił leczenie każdego z 27 poszkodowanych górników na 60 tys. zł. Faktyczny koszt był jednak o 80 tys. zł wyższy. Różnicę, czyli blisko 2 mln zł pokryła siemianowicka oparzeniówka.