Zdaniem marszałków województw planowana zamiana szpitali w spółki na zasadach proponowanych przez rząd pogrąży finansowo samorządy - informuje "Gazeta Wyborcza". Ustawa o działalności leczniczej ma przekształcić w spółki szpitale i przychodnie, które dziś są samodzielnymi publicznymi zakładami opieki zdrowotnej.

A jeśli samorządy czy uczelnie medyczne nie zdecydują się na komercjalizację, muszą same spłacać długi swoich ZOZ-ów i co roku pokrywać straty.

Szpitalne długi sięgają dziś ponad 10 mld zł. A rząd na pomoc dla wszystkich lecznic zmienianych w spółki chce dać tylko 1,4 mld zł. Resztę mają spłacić samorządy i uczelnie, ale je na to nie stać.

Nie stać nas - twierdzą marszałkowie. Przygotowują wspólne krytyczne stanowisko na konwent marszałków 24 stycznia. Wszyscy są zgodni, że na komercjalizację szpitali rząd daje nam za mało czasu i za mało pieniędzy - mówi Marta Milewska, rzeczniczka Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego.

Zdaniem marszałków długi szpitali powstają, bo Polska wydaje mało na zdrowie. A ustawa zrzuca całkowitą odpowiedzialność na samorządy. To dla marszałków nie do przyjęcia, bo roczny budżet niektórych samorządów jest mniejszy niż długi ich szpitali.

Jesteśmy za przekształcaniem, ale na innych zasadach - mówi Mariusz Kleszczewski, wicemarszałek woj. śląskiego. Podlega mu 51 lecznic, w tym dziesięć 600-, 800-łóżkowych szpitali wykonujących najdroższe zabiegi. Długi wszystkich śląskich szpitali wynoszą dziś niemal 750 mln zł, czyli ponad połowę rocznego budżetu województwa (1,3 mld zł). Bez większej pomocy rządu nie damy rady - mówi Kleszczewski.

W Małopolsce szpitale marszałkowskie mają się lepiej, ale słychać sprzeciw. Na ten rok nasze placówki dostały od NFZ kontrakty o 120 mln zł mniejsze niż w 2010 r. Jak mamy załatać różnicę, gdy na same tylko dostosowanie szpitali do niepełnosprawnych potrzebujemy aż 300 mln zł? - pyta Wojciech Kozak, wicemarszałek małopolski.

Projekt ustawy przeraża rektorów uczelni medycznych. Pytają, z czego mamy spłacić długi swoich szpitali. Nie mamy prawa użyć do tego dotacji na działalność dydaktyczną i naukową - mówi prof. Ewa Małecka-Tendera, przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Przykład: Gdański Uniwersytet Medyczny ma 127 mln zł na rok, ale długi jego klinik są dwa razy większe. A do tego rząd chce też zrzucić na uczelnie medyczne niektóre koszty kształcenia lekarzy. Nie udźwigniemy tego - ostrzega Marek Langowski, kanclerz GUM.

Marszałkowie, choć reprezentują rządzącą koalicję PO-PSL, mają poparcie opozycji. Szpitali w ogóle nie powinno się przekształcać w spółki działające dla zysku. Bo wiele metod leczenia, najmniej opłacalnych, stanie się niedostępnych - mówi Marek Balicki z SLD.

W spłacie starych, wielkich długów powinien pomóc rząd, bo inaczej zamiast reformy będziemy mieli bankructwa - ocenia Andrzej Sośnierz z PJN.

Sośnierz podpowiada: Jeśli pozostanie dzisiejszy chaos w stawkach, wszyscy nadal będą się nastawiać na leczenie opłacalnych zawałów i dializy. Ale można to zmienić - obniżyć stawki za wysokie i podnieść zbyt niskie.

Co na bunt "swoich" marszałków powie rząd? Na razie otwartość na rozmowy o zdrowiu deklaruje prezydent Bronisław Komorowski. Powołał już społecznego doradcę ds. zdrowia (dr Maciej Piróg, dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka), a na spotkaniu ze środowiskiem medycznym zapowiedział, że reform zdrowia nie zamierza wetować, liczy na kompromis. Ta reforma jest zbyt ważna, żeby nie było konsultacji z prezydentem. Im wcześniej się odbędą, tym lepiej, to przecież prezydent ma ustawę podpisać - mówi prezydencki minister Sławomir Nowak.