Jednostka policji w Kole trafiła pod lupę kontrolerów po tragedii, do jakiej doszło tam 30 maja oraz po licznych sygnałach o mobbingu, który miał do niej doprowadzić. Policjant, który targnął się na własne życie, miał wcześniej sygnalizować o naciskach ze strony przełożonych na to, by wystawiał więcej mandatów czy prowadził więcej kontroli. Zbyt mała w ocenie przełożonych "efektywność służby" miała skutkować ciągłą krytyką.

Część dzielnicowych po samobójstwie kolegi z rewiru poszła na zwolnienia lekarskie. W ramach protestu wobec postawy kierownictwa jednostki - żaden z policjantów nie wziął też udziału w popularnym w naszym kraju tzw. "Gaszyn challange". Według naszych ustaleń, do licznych nieprawidłowości i nacisków na policjantów z Koła miało jednak dochodzić od przynajmniej kilku lat.

Sytuację w KPP w Kole ma tymczasem wyjaśnić ankieta zlecona przez Komendę Wojewódzką Policji w Poznaniu. Przy pierwszej próbie jej przeprowadzenia doszło do kontrowersyjnych sytuacji - ustalił reporter RMF FM . 

Naciski od kilku lat i mandaty "na bezdomnego"

Choć oficjalnie w policji nie ma statystyk, to jak udało nam się ustalić - funkcjonariusze z Koła, którzy np. wypisywali zbyt małą liczbę mandatów, wielokrotnie byli szykanowani przez swoich przełożonych.

Chodziło m.in. o bezpośrednie obelgi pod adresem policjantów, SMS-y, nachodzenie w domu czy wpisy w notatnikach służbowych, dotyczące zbyt niskiej tzw. efektywności służby. Pierwsze oficjalne sygnały o tego rodzaju naciskach, do których udało nam się dotrzeć - pochodzą z 2013 roku. Skarga na ówczesnego kierownika ogniwa patrolowo-interwencyjnego kolskiej komendy miała dotrzeć wówczas do komendantów powiatowego i wojewódzkiego.

Policjant, który kierował prośbę o pilną interwencję do kierownictwa, wskazywał na ciągłą krytykę, ubliżanie i wypominanie przez bezpośredniego przełożonego zbyt małej liczby wylegitymowanych osób czy wykrytych gorących uczynków. Funkcjonariusz wskazywał też na swoją kiepską kondycję psychiczną w związku z panującą wówczas atmosferą w jego wydziale i ogniwie oraz ciągłą krytyką pod swoim adresem. W notatkach do kierownictwa miał również wspomnieć, że wielokrotnie "myślał o tym, żeby coś sobie zrobić".  

Jak udało nam się ustalić, funkcjonariusz nie służy już w policji. Jego pisma miały pozostać bez odpowiedzi. Ówczesny kierownik OPI również nie pracuje już w komendzie. Miał zostać przyłapany na gorącym uczynku, kiedy zażądał łapówki od kierowcy zatrzymanego pojazdu, jadącego z nadmierną prędkością. W jego sprawie toczyło się śledztwo i proces. Za propozycję korupcyjną został skazany przez Sąd Rejonowy w Koninie w styczniu 2017 roku. Stanowczo zareagowało wówczas także kierownictwo Komendy Wojewódzkiej, decydując natychmiast o wydaleniu policjanta ze służby.

Udało nam się również dotrzeć do policjanta, który już kilka lat po opisanych wyżej sytuacjach, również padł ofiarą nacisków ze strony przełożonych. W jego sprawie wszczęto kilka postępowań dyscyplinarnych m.in. za nieprawidłowe zwracanie się do oficerów. Dziś były już funkcjonariusz nie kryje, że stresy w pracy zaczął odreagowywać, sięgając po alkohol. Kierownictwo komendy miało naciskać na niego, by dobrowolnie odszedł ze służby. Kiedy się nie zgodził - jego bezpośredni przełożeni mieli również nachodzić najbliższych i nakłaniać ich, by zgłosili organom ścigania przestępstwo z jego strony, dotyczące np. przemocy domowej - tak, by mieć wówczas podstawę do wydalenia funkcjonariusza ze służby.

Brak mandatu – na dywanik!

Opisywane sytuacje znajdują też poniekąd odzwierciedlenie we wpisach w notatnikach służbowych policjantów. Chodzi o notes, który każdy policjant na służbie ma przy sobie, a kiedy ją kończy - przekazuje go oficerowi dyżurnemu. W notesie widnieje m.in. liczba wylegitymowanych osób, podjęte w trakcie patrolu interwencje i to, co działo się w ich trakcie. Jeśli dyżurny nie ma uwag - odnotowuje to z datą i godziną przy wpisie o zakończeniu służby.

Dotarliśmy do przynajmniej kilku wpisów, w których przełożeni, mimo braku wcześniejszych uwag ze strony dyżurnego - wytykają policjantom błędy. W jednym z przykładowych tego rodzaju wpisów czytamy: Zbyt mała efektywność służby, 4 osoby legitymowane, w tym dwie z kontroli rodziny(...)brak kontroli pojazdów. Inny z wpisów mówi: brak godzin legitymowania, kontrola bez efektów. 

Według naszych informacji, przełożeni żądali od funkcjonariuszy nie tylko wydziału prewencji, ale i wydziału ruchu drogowego, by np. kontrolowali jak największą liczbę pojazdów, mimo że nie było ku temu żadnej tzw. podstawy faktycznej, czyli np. złego stanu technicznego pojazdu, nadmiernej prędkości itp. Oprócz notatników, przełożeni notowali swoje uwagi także na tzw. tabelach efektywności, w których widniała liczba wystawionych mandatów, podjętych interwencji, kierowców zatrzymanych pod wpływem itd. Przypis ówczesnego kierownika WRD na jednej z nich brzmiał: Pobudka! WRD - do pracy! Idą Święta!

Według naszych nieoficjalnych ustaleń, kiedy w zestawieniach efektywności brakowało wystawionych mandatów, kierownictwo wydziału miało wywierać presję na funkcjonariuszach, by ci wypisywali je m.in. na nazwisko jednej z bezdomnych osób, przebywających wówczas na terenie Koła. Ta praktyka miała być kontynuowana nawet po jej śmierci. 

Jakakolwiek łagodniejsza forma upomnienia czy ukarania, np. pouczenie - miała każdorazowo kończyć się "dywanikiem" u przełożonego i tłumaczeniem się z tego rodzaju zastosowanej kary.

Koło nie jest jedyne?

W trakcie pracy nad materiałem o nieprawidłowościach w kolskiej komendzie, do naszej redakcji zaczęły docierać sygnały o podobnych zjawiskach w innych jednostkach w regionie. Jednym z przykładów jest Komenda Powiatowa w Rawiczu. Jak udało nam się ustalić - po sygnałach o nieprawidłowościach, kontrolę w tej jednostce mieli przeprowadzić policyjni związkowcy z Poznania.

Prokuratura w Nowym Tomyślu wszczęła natomiast śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy KPP w Rawiczu na szkodę jednego z byłych już funkcjonariuszy jednostki. Śledztwo w chwili obecnej prowadzone jest w sprawie, w jego toku przesłuchano szereg świadków jak również zgromadzono bardzo obszerną dokumentację, która nadal jest uzupełniana. Po przeprowadzeniu wszystkich dowodów i dokonaniu kompleksowej analizy całości materiałów, zapadnie decyzja odnośnie przedstawienia zarzutów konkretnym osobom ­- napisał w odpowiedzi na nasze pytania prok. Karol Talaga, prowadzący śledztwo.

Druga ankieta w kolskiej komendzie

Pierwszą z ankiet, która miała wyjaśnić nieprawidłowości w jednostce, przeprowadzono 8 czerwca. Wzięło w niej udział 57 osób (jednostka liczy ponad 150 funkcjonariuszy). Wtedy jednak według naszych informacji ankiety miały trafić do rąk kierownictwa komendy, którego przedstawiciele mieli wgląd do tego, kto pobiera formularze. Funkcjonariusze uznali ten sposób prowadzenia badania jako mało wiarygodny, do większości z nich informacja o ankietowaniu miała z resztą w ogóle nie dotrzeć. Komendant informował wówczas jedynie o możliwości spotkania z psychologiem. 

Jak się okazało, część funkcjonariuszy oraz pracowników była nieobecna w pracy, niektórzy nie zostali o niej poinformowani. Z uwagi na powyższe podjęto decyzję o wyznaczeniu kolejnego terminu przeprowadzenia ankiety w dniu 19 czerwca, aby wszyscy mogli wziąć udział w badaniu. - informuje podinsp. Iwona Liszczyńska z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Podczas drugiej ankiety - 19 czerwca, warunki były już inne. Funkcjonariusze  oraz pracownicy chcący  wypełnić ankiet,y mieli możliwość zrealizowania tego w pomieszczeniu ogólnodostępnym w sali odpraw. Po wejściu na salę osoba pobierała ankietę, wypełniała ją, po czym wrzucała do zapieczętowanego pojemnika. Pojemnik z ankietami został następnie zabrany przez pracowników Wydziału Psychologów KWP w Poznaniu, aby nie było możliwości wglądu do nich przez osoby inne niż pracownicy Wydziału Psychologów KWP w Poznaniu. Wszystkie ankiety zostaną poddane szczegółowej analizie. Jej wyniki zostaną przedłożone Komendantowi Wojewódzkiemu Policji w Poznaniu - zapewnia podinsp. Iwona Liszczyńska z Zespołu Prasowego KWP.

Co jednak najbardziej szokuje to fakt, że według naszych informacji komendant KPP w Kole otrzymał już jednak sygnał, że część zebranych opinii nie jest dla niego korzystna. W nieoficjalnych rozmowach z podwładnymi miał zaznaczać, że będzie "rozliczać się z uczestnikami ankiety". Możliwości przecieku czy wglądu do formularzy stanowczo zaprzecza jednak Zespół Prasowy KWP.

Zainteresowanie Komendą Powiatową Policji w Kole przez m.in. wydział kontroli KWP z Poznania to pokłosie tragedii, do jakiej doszło w tamtejszej jednostce 30 maja. Doświadczony policjant wydziału prewencji, pracujący jako dzielnicowy, postrzelił się wówczas w głowę, krótko przed rozliczeniem służby tego dnia. Lekarze orzekli śmierć mózgu mężczyzny w nocy z 30 maja na 1 czerwca.

Początkowo służby zakładały, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku. Według naszych ustaleń przeczą temu jednak ślady zabezpieczone na miejscu. Tragicznie zmarły policjant przed zdarzeniem miał wielokrotnie wskazywać na naciski i mobbing ze strony swoich przełożonych. Kierownictwo komendy zaprzeczyło jednak w wydanym oświadczeniu, jakoby odbierało tego rodzaju sygnały. Innego zdania są jednak koledzy ze służby 33-latka. Po tragicznym zdarzeniu 30 maja, część funkcjonariuszy z rewiru dzielnicowych KPP w Kole przeszła na zwolnienia lekarskie, na których przebywa do dziś. Śledztwo w sprawie śmierci policjanta przejęła prokuratura rejonowa w Lesznie. O szczegółach zdarzenia i reakcjach kierownictwa komendy pisaliśmy tutaj.

O tym, że atmosfera w kolskiej jednostce się nie poprawia, może świadczyć prozaiczne zdarzenie sprzed kilku dni. Jednostka miała dołączyć do popularnego w ostatnim czasie w naszym kraju "Gaszyn challange" (krótkie grupowe ćwiczenia przed kamerą, w celu promocji charytatywnej zbiórki pieniędzy - przyp.red.). Za akcję miał odpowiadać naczelnik wydziału prewencji Michał Bryl. Żaden z funkcjonariuszy nie wziął jednak w niej udziału, w ramach protestu wobec postawy kierownictwa dotyczącej ostatnich wydarzeń w komendzie. 

Ostatecznie "Gaszyn Challange" w kolskiej policji przeprowadzono wczoraj. Wzięło w nim udział w sumie czternastu funkcjonariuszy, głównie z kierownictwa jednostki oraz komisariatu w pobliskiej Kłodawie. 


Opracowanie: