11-letniego chłopca z uzbrojonym granatem w ręku napotkała policja na ulicy Lublina. Okazało się, że granat kupił dziecku jego ojczym na targach staroci. Sprawą zajmie się prokuratura.

Kiedy w domu chłopca pojawili się funkcjonariusze, ojczym potwierdził wyjaśnienia chłopca. Przyznał, że kupił granat na targach staroci od starszego mężczyzny. Nie przypuszczał jednak, że może być on niebezpieczny, bo był stary i miał zardzewiałą skorupę - tłumaczył policjantom.

Granat zdetonowali policyjni pirotechnicy, którzy pobrali próbki. Dopiero po ich przebadaniu będzie wiadomo, czy w środku był materiał wybuchowy i czy mógł stanowić zagrożenie dla chłopca i innych osób. W zależności od wyniku tych badań prokuratorzy zdecydują o tym, czy postawią komuś zarzuty.

Policji nie udało się odnaleźć sprzedawcy granatu. Ojczym po przesłuchaniu został zwolniony.