Do końca listopada kierowcy mieli pojechać zachodnią obwodnicą Łodzi, czyli drogą S14. Mieli, bo już wiadomo, że 15 kilometrów drogi z wiaduktami i estakadami nie uda się skończyć w terminie. Wykonawca miał nadrobić opóźnienie, ale na razie znaczących postępów nie widać, zwłaszcza, że robotnicy nie palą się do pracy.

Co prawda robotnicy od rana są na budowie, ale to dopiero niemrawe przygotowania do rozpoczęcia robót. Snują się po placu budowy i kończą śniadanie. Na przyspieszenie tempa budowy nie ma co liczyć, bo chociaż wczoraj po godz. 18 drogowcy jeszcze pracowali, to po 21 było już zupełnie pusto.

Nie ma nocnej zmiany, a powinna być, bo nad wykonawcą wiszą kary w wysokości kilkuset tysięcy złotych dziennie za opóźnienia. Wszystko wskazuje na to, że droga będzie przejezdna dopiero w przyszłym roku.