Tomasz Kwiatkowski, były szef Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, jest podejrzany o "kłamstwo lustracyjne". Jego proces zaczął się wczoraj za zamkniętymi drzwiami Sądu Lustracyjnego.

Rzecznik Interesu Publicznego podejrzewa Kwiatkowskiego, że zataił związki ze służbami specjalnymi PRL. Kwiatkowski - który twierdzi, że nie był agentem - ujawnił, iż oskarżenie dotyczy spraw sprzed "trzydziestu paru lat" - okresu studenckiego. Wyraził przekonanie, że wyrok będzie dla niego korzystny. Nie chciał mówić o szczegółach.

Sąd utajnił postępowanie na wniosek Kwiatkowskiego, który wnosił o to, gdyż proces dotyczy - jak mówił - "moich spraw bardzo osobistych, mojej rodziny oraz innych osób". Zastępca Rzecznika Krzysztof Kauba opowiadał się za jawnością procesu. Proces odroczono do 26 września, gdyż do sądu nadeszły nowe dokumenty, z którymi Kwiatkowski - który broni się sam - nie zdołał się jeszcze zapoznać.

Jeśli Kwiatkowski zostanie uznany za "kłamcę lustracyjnego", będzie musiał na 10 lat odejść z palestry.

52-letni Kwiatkowski był na początku lat 90. dyrektorem generalnym w Komitecie ds. Radia i Telewizji oraz pierwszym likwidatorem "Radiokomitetu". We wrześniu 1994 r. został powołany przez prezydenta Wałęsę na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którym był do kwietnia 1995 r. Od maja do sierpnia 1995

r. był szefem Kancelarii Prezydenta. Był też mianowanym przez ministra skarbu Emila Wąsacza członkiem rady nadzorczej Polskiego Radia minionej kadencji.

Dotychczas w I instancji sąd uznał za "kłamców lustracyjnych" trzynaście osób, w tym - pięcioro adwokatów. Od zarzutu kłamstwa uwolniono również pięć osób, w tym - trzech adwokatów.

06:45