Miliard 142 miliony złotych - takie jest zadłużenie 28 miejskich spółek, których właścicielem jest Warszawa. To aż jedna piąta całego zadłużenia stolicy. Spółki wzięły kredyty na siebie i dlatego stolica nie przekroczyła jeszcze dozwolonego limitu zadłużenia, który wynosi 60 procent miejskich dochodów.

W pierwszym półroczu zadłużenie polskich samorządów wzrosło o ponad jedną trzecią. Często kredyt na spółkę jest sposobem na uniknięcie konsekwencji przekroczenia limitu. Coraz częściej widzimy, że ma to racjonalne wytłumaczenie z powodów organizacyjnych i finansowych. Taka spółka uzyska dofinansowanie i ja bym się nie dopatrywał żadnych patologicznych działań ze strony samorządu - mówi reporterowi RMF FM Piotr Galas z departamentu sektora publicznego PKO BP.

Często jednak w uzyskaniu takiego kredytu pomaga spółce fakt, że jego spłacanie gwarantuje właśnie miasto.

To rozwiązanie poprawia wynik finansowy miasta, ale tylko na papierze. Samorządy robią dokładnie to, co budżet państwa, który przerzuca na przykład wydatki na drogi do specjalnego funduszu. A nie wszystkie zadłużone warszawskie spółki mogą się wytłumaczyć kredytowaniem inwestycji, choć część z nich - metro, wodociągi i tramwaje - rzeczywiście inwestuje na potęgę. Pytanie brzmi - jak długo będą w stanie funkcjonować na kredyt.

Pożyczki samorządów są lepsze niż pożyczki budżetu państwa, bo w całości idą na inwestycje. Samorządy i ich spółki, to najlepsi kredytobiorcy. Jeśli powinie im się noga, zapłacą podatnicy. Nieoficjalnie jednak coraz głośniej słychać pytanie, czy te inwestycje samorządowców, na które teraz pożyczają pieniądze, okażą się trafione.

Nikt nie podważa tego, że trzeba budować i wykorzystywać pieniądze z Unii Europejskiej. Trzeba inwestować tak, by w kolejnych latach dana inwestycja przynosiła zyski - podkreślają ekonomiści. Nie chodzi o to, by co roku wymieniać kostkę brukową, tylko znaleźć rozwiązania na lata.

Wielkie miasta bardzo sprytnie wypychają koszty inwestycji poza budżet zakładając kolejne spółki. Stąpają jednak po bardzo cienkim lodzie. Bo już w tej kadencji długi trzeba będzie zacząć spłacać. Gdy w oficjalnych papierach przekroczą 60 procent dochodów, samorządy nie będą mogły już zaciągać kolejnych pożyczek. Wyschnie też źródło z unijnymi funduszami. I wtedy może pojawić się problem.

Agnieszka Witkowicz