O godzinie 9.30 posłowie z sejmowej komisji etyki zajmą się grudniową niedyspozycją Ludwika Dorna. W czasie nocnych głosowań 16 grudnia poseł dziwnie się zachowywał i miał kłopoty z dykcją. Zobacz i posłuchaj, jak zachowywał się poseł Dorn? Czy za to zachowanie należy mu się kara? Zagłosuj w ankiecie! Weź udział w dyskusji.

Po głosowaniu, gdy Ludwik Dorn wychodził z sali, nasza reporterka zapytała go o samopoczucie. Były marszałek był już jednak znacznie mniej rozmowny niż przed głosowaniem. Chyba zorientował się, że wszystko, co powie, może zadziałać na jego niekorzyść. Dlatego postanowił jak najszybciej opuścić Sejm.

Problemem okazało się jednak założenie płaszcza, szalika i czapki… Gdy już posłowi udało się uporać z zimowym odzieniem, zaczęła się ostra szarża w stronę wyjścia. Ludwik Dorn machał rękami, starał się rozgonić tłum przed sobą, odpychał dziennikarzy, powyrywał kable z kamer i czmychnął…

Czy poseł mógł być pijany? Wyraźnie było czuć od niego alkohol. Oczywiście mógł też zjeść na przykład kilogram wiśni w likierze… Na sali plenarnej wyglądał tak...

Następnego dnia dziennikarze chcieli dowiedzieć się od samego Dorna, co ma do powiedzenia o swoim zachowaniu.

Była sytuacja taka, że otoczyli mnie dziennikarze bardzo gęstym wianuszkiem. No i był na mojej drodze kabel. Jak państwo wiedzą, ja nie lubię, jeśli ktokolwiek, w tym dziennikarze, zachowuje się tak "nałaźliwie". No i musiałem jakoś przejść. I podniosłem kabel nad głowę - tłumaczy wczorajszy incydent Dorn.

Zapytany wprost przez naszą reporterkę, czy pił wczoraj alkohol, odpowiada: Ja się bardzo pani pytaniu dziwię (…) Odnoszę się do tych zarzutów tak: czegóż to dziennikarze nie wymyślą.