Nie współpracowałem z WSI, wystąpiłem do ministra obrony o odtajnienie dokumentów na mój temat - mówi Paweł Kowal. Według „Dziennika” jego nazwisko i pseudonim „Pallad”, pojawiło się w teczkach Wojskowych Służb Informacyjnych. Kowal liczy na pomoc ministra Bogdana Klicha. Ten już teraz mówi jednak RMF FM, że w tej sprawie zrobić może niewiele.

Wczoraj przekazałem departamentowi prawnemu do oceny, co w tym zakresie można zrobić. Aczkolwiek nawet przed tą opinią departamentu, muszę powiedzieć, że chyba niewiele - mówi minister obrony.

Gdyby o odtajnienie dokumentów zwrócił się np. sąd czy prokuratura, według Bogdana Klicha, sprawa byłaby prostsza. Tak się jednak nie stało, dlatego opinie muszą wydać prawnicy departamentu prawnego MON. Minister ma je mieć na biurku jeszcze dziś. Wtedy okaże się, czy i kiedy teczka Pawła Kowala ujrzy światło dzienne.

Wiadomo już natomiast, jak Pałac Prezydencki odnosi się do tej historii. Prezydencki minister Maciej Łopiński na pytanie, czy to prezydent wykreślił nazwisko Pawła Kowala z raportu, odpowiada: Nie. Pan prezydent był informowany przez Pawła Kowala, że był nagabywany przez WSI. Łopiński nie sądzi, aby nazwisko byłego wiceministra znalazło się w raporcie zanim prezydent go przeczytał.

Kowal radzi się prawników

Paweł Kowal najbardziej liczy na odtajnienie wszystkich materiałów WSI na swój temat przez ministra Bogdana Klicha. Liczy na dobrą wolę ministra obrony, a nawet premiera. Licząc się jednak z odmową, równolegle pracują jego prawnicy: Pracują nad możliwością dochodzenia prawdy w tej sprawie, czyli odtajnienia dokumentacji, pokazania jej opinii publicznej, a przynajmniej zwolnienia mnie z tajemnicy, tak żebym mógł podać wszystkie szczegóły. One są dość ciekawe, ale wiele nie wnoszą.

Kowal chce też spotkać się z szefem jeszcze działającej Komisji Weryfikacyjnej WSI Janem Olszewskim, ale i tu może się okazać, że jest w pułapce: Ponieważ skoro ja nie jestem współpracownikiem, to nie wiadomo, czy on podstawy, żeby się ze mną spotkać. Wiem, że szuka, ma dobra wolę, takiego rozwiązania, żebym mógł chociaż w trybie wysłuchania przedstawić swoje stanowisko tej komisji. Kowal twierdzi, że jeśli został zarejestrowany jako TW, to nielegalnie. Jego prawnicy sprawdzają też, czy może pozwać nieistniejące od dwóch lat WSI.

Kowal miał być zarejestrowany w latach 2003-2005 – pisze „Dziennik”. Wywiad wojskowy był zainteresowany jego wiedzą na temat krajów postsowieckich. Do 2005 r. Kowal, według "Dziennika", spotkał się kilkanaście razy z oficerem tajnej służby wojskowej. On sam tłumaczy, że kontaktów było najwyżej 15, ale trzeba w to wliczyć również rozmowy telefoniczne. Przez pierwszy rok WSI jednocześnie go rozpracowywały. Dyskretnie się mu przyglądano, badano jego znajomości. Były wiceminister dodaje: Rozmawiając, miałem świadomość, że rozmawiam z urzędnikami jednego z ministerstw, którzy proponują mi rodzaj luźnej współpracy, pisania ekspertyz. W momencie, kiedy się okazało, czy kiedy zacząłem podejrzewać, że tak nie jest, pod rygorem tajemnicy podpisałem takie rutynowe zobowiązanie do zachowania w tajemnicy tego konkretnego spotkania i chce uszanować tę tajemnicę.

Nie pobierałem żadnych uposażeń, ani niczego nie wykonałem dla tych ludzi, z którymi się spotykałem - tłumaczy Kowal. Posłuchaj:

Nazwisko Kowala w raporcie o WSI?

O kontaktach Kowala z WSI wiedzieli prezydent Lech Kaczyński, Zbigniew Wassermann, Antoni Macierewicz i jego ludzie. W raporcie o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych nazwiska posła PiS jednak nie ma.

Nie można jednak przesądzać, że nigdy go tam nie było. Wszystko o tym powinien wiedzieć Antoni Macierewicz, do niedawna szef komisji weryfikującej funkcjonariuszy WSI i autor osławionego raportu. To on miał dostęp do wszystkich dokumentów zlikwidowanej służby. Nie wypowiadam się w sprawach personalnych. Nie ustosunkowuje się do żadnych, najbardziej nawet dziwacznych informacji - mówi jednak Macierewicz.

W lutym ubiegłego roku, kiedy prezydent upubliczniał raport Macierewicza, okazało się, że z pierwotnej wersji dokumentu wykreślono dwa nazwiska. Sugestie, że mogło chodzić o kogoś powiązanego z PiS, tak komentował Lech Kaczyński: Chciałbym uroczyście oświadczyć, że nie miałem o tym pojęcia. Wszelkie tego rodzaju sugestie są bardzo brzydkimi pomówieniami.

O sprawie nie chce mówić także profesor Andrzej Zybertowicz, współpracujący z Komisją Weryfikacyjną do spraw WSI, doradca prezydenta Kaczyńskiego: Ja w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia. Pana Kowala widziałem dwa razy w życiu - mówi RMF FM. W rozmowie z RMF FM Paweł Kowal poinformował, że zwrócił się do ministra obrony narodowej, żeby odtajnił wszystkie dokumenty, które dotyczą jego sprawy.