​Śródmiejscy kryminalni zatrzymali obywatela Ukrainy podejrzanego o kradzież kieszonkową. Mężczyzna odmówił otwarcia drzwi, a kiedy sforsowali je strażacy, uciekł do pokoju i schował się do wersalki. Z niej również nie chciał wyjść, kolejny raz trzeba było użyć siły. Za kradzież 26-latkowi grozi teraz do 5 lat pozbawienia wolności.

Wszystko zaczęło się od kradzieży kieszonkowej w jednej z warszawskich restauracji. Klientowi lokalu zginął portfel wraz z zawartością. Jak tylko informacja o przestępstwie dotarła do policjantów, sprawą zajęli się funkcjonariusze ze śródmiejskiego wydziału operacyjno-rozpoznawczego.

To oni trafnie wytypowali mężczyznę podejrzanego. Pierwsze podejrzenia padły na pracownika firmy oferującej szybką dostawę gotowych dań. Policjanci ustalili, gdzie mieszka 26-letni obywatel Ukrainy. Kiedy zapukali do drzwi jego mieszkania, po drugiej stronie zapadła nagle cisza.

Mężczyzna nie chciał otworzyć drzwi. Nie pomogło nawet ostrzeżenie, że jeżeli natychmiast tego nie zrobi, to wezwana zostanie straż pożarna, która przy użyciu specjalistycznego sprzętu je wyważy.

Kiedy funkcjonariusze dostali się z pomocą strażaków do mieszkania 26-latek uciekł do jednego z pokojów i wskoczył do wersalki. Z niej również nie chciał wyjść pomimo wyraźnych poleceń wydawanych przez policjantów. Tym razem kryminalni poradzili sobie już sami i wydostali mężczyznę z "kryjówki".

Obywatel Ukrainy został zatrzymany i usłyszał zarzut kradzieży kieszonkowej, grozi mu do 5 lat więzienia.