PiS ma doświadczonych kandydatów do Parlamentu Europejskiego, drużynę, która wie, czego chcą Polacy. Euro zostanie wprowadzone, gdy pensje w Polsce będą takie, jak w Europie – powiedział w Płocku marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

PiS ma doświadczonych kandydatów do Parlamentu Europejskiego, drużynę, która wie, czego chcą Polacy. Euro zostanie wprowadzone, gdy pensje w Polsce będą takie, jak w Europie – powiedział w Płocku marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Stanisław Karczewski /Piotr Augustyniak /PAP

W płockim Teatrze Dramatycznym odbyła się regionalna konwencja PiS przed majowymi wyborami do PE.

Na konferencji prasowej przed konwencją, Karczewski mówił, że kandydaci PiS w eurowyborach "stanowią zwartą drużynę, co jest niezwykle istotne i ważne", gdyż "mają taką samą wizję rozwoju Polski i Unii Europejskiej, również jej naprawy".

Zdajemy sobie sprawę, że Unia Europejska jest bardzo istotnym elementem naszej współpracy. Wiemy, jak Polacy cenią sobie nasze członkostwo w Unii Europejskiej - podkreślił marszałek Senatu. Zauważył przy tym, że ponad 80 proc. obywateli naszego kraju dobrze ocenia i popiera członkostwo w UE.

Mamy drużynę jednolitą, która jest zgrana, która wie, czego chcą Polacy i czego my chcemy w Unii Europejskiej - powiedział Karczewski, odnosząc się do kandydatów PiS w nadchodzących wyborach do PE. Dodał, że "są to politycy sprawdzeni, doświadczeni, rzetelni, na których można liczyć".

Polska dynamicznie się rozwija. Jesteśmy z tego dumni i bardzo zadowoleni. Wszyscy nas chwalą w Europie i są pełni uznania dla naszych osiągnięć. Jedyni niezadowoleni z tego, że dobrze rozwija się Polska, że dobrze żyje się Polakom, że Polacy chwalą i cieszą się z rozwoju, to politycy PO i ci, którzy w tej chwili przystąpili do takiej niewiarygodnej Koalicji Europejskiej
- oświadczył Karczewski. Według niego, KE "to koalicja, która nie gwarantuje jedności i rzetelności".

Podczas konwencji marszałek Senatu zwrócił m.in. uwagę, że Polacy obawiają się szybkiego wprowadzenia euro. Polacy nie chcą, aby Polska w tej chwili przystąpiła do strefy euro - podkreślił. Zwrócił jednocześnie uwagę, że to "politycy Koalicji Europejskiej chcą być takimi Europejczykami, chcą mieć euro w kieszeni, tylko nie wiedzą, jakie są tego konsekwencje". Za przykład podał, Litwę i Słowację, których obywatele przyjeżdżają do Polski na zakupy "dlatego, że tu jest dużo taniej".

Euro wprowadzimy wtedy, kiedy nasze pensje, nie tylko pensje nauczycieli, ale pensje pielęgniarek, urzędników, policjantów, wojskowych, będą takie, jakie są w Europie - zapowiedział marszałek Senatu.

Karczewski wyjaśnił, że PiS "chce wspólnie ze swoimi koalicjantami wprowadzać takie zmiany w Polsce, które zrekompensują 30-letni okres, który mamy za sobą". Ocenił jednocześnie, że czas transformacji ustrojowej od 1989 r. "nie przyniósł odczuwalnych efektów dla wszystkich Polaków". Naszej formacji politycznej zależy na tym, aby wzrost gospodarczy, nasz sukces gospodarczy odczuwali wszyscy Polacy - zadeklarował Karczewski. Dodał, iż temu służą m.in. realizowane przez obecny rząd projekty społeczne, jak np. 500 plus.

Marszałek Senatu mówił też, że PiS chce, aby "Polska rozwijała się w sposób zrównoważony". Wymienił w tym kontekście planowane projekty gospodarcze, w tym budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz rozwoju żeglugi śródlądowej, w tym użeglowienia Wisły.

Karczewski, apelując o udział w majowych eurowyborach i głosowanie na kandydatów PiS, ocenił, iż mazowiecka lista tej partii ubiegających się o mandat przyszłej kadencji PE jest "niezwykle silna". Mamy szansę na dwa mandaty, ale tę szansę musimy wykorzystać my, wyborcy. Musimy iść do wyborów - podkreślił.

"Nadchodzące eurowybory będą najważniejsze"

Mazowiecką listę kandydatów PiS do PE otwiera wicemarszałek Senatu, b. europoseł Adam Bielan. Na liście tej, wśród 10. ubiegających się o mandat europosła przyszłej kadencji są także m.in.: wicemarszałek Senatu Maria Koc, obecny europoseł Zbigniew Kuźmiuk, a także zasiadający w Sejmie Maciej Małecki i Marek Opioła.

Według Bielana, nadchodzące eurowybory będą "zapewne najważniejsze" w historii naszego kraju, gdyż zdecydują o przyszłości Unii Europejskiej i Polski.

Te wybory europejskie są również ważne dlatego, że są pierwszą turą wyborów do Sejmu i Senatu. Od wyniku wyborów europejskich będzie zależeć przebieg kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, i w konsekwencji to, kto będzie rządzić w naszym kraju, jaki model rozwoju nasz kraj będzie mieć w ciągu najbliższych kilku lat
- oświadczył wicemarszałek Senatu.

Bielan zaznaczył, że istotna dla wyniku eurowyborów będzie frekwencja. Miejmy świadomość, że te wybory mogą się rozstrzygnąć naprawdę bardzo niewielką liczbą głosów - zauważył.

Bielan podkreślił, że "PiS, Zjednoczona Prawica, wbrew temu, co mówią liderzy Koalicji Europejskiej, strasząc tzw. polexitem, od zawsze były za tym, żeby Polska była w Unii Europejskiej". Wspomniał zarazem, iż liderowi KE Grzegorzowi Schetynie nie przeszkadza współpraca z Romanem Giertychem, który jako szef Ligii Polskich Rodzin w 2003 r. - jak powiedział wicemarszałek Senatu - "był zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do Unii Europejskiej".

Nie da się wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej bez przeprowadzenia referendum. Widzieliśmy, jak długi, skomplikowany jest to proces w Wlk. Brytanii. Jedynym politykiem w Polsce, który w ciągu ostatnich trzech lat zapowiedział, postulował przeprowadzenie w Polsce referendum na temat wyjścia Polski z Unii Europejskiej był, wiecie państwo, kto - Grzegorz Schetyna w 2016 r.
- mówił wicemarszałek Senatu, zwracając się do uczestników konwencji.

Dość szybko jego koledzy partyjni wybili mu ten pomysł z głowy, ale to był jedyny polityk, który chciał takiego referendum. I Grzegorz Schetyna dzisiaj śmie nas atakować za to, że rzekomo chcemy wyprowadzić Polskę z Unii. My chcemy Polski w Unii Europejskiej - dodał Bielan.

Zaznaczył przy tym, że obecność naszego kraju w UE "nie zwalnia nas z obowiązku, nie odbiera nam prawa, żeby mówić, jakiej Unii Europejskiej sobie życzymy, jaką przyszłość powinna ona mieć", gdyż "dzisiaj Unia Europejska przeżywa potężny kryzys", a jego "objawem, a nie powodem, jest brexit".