Jest areszt dla rodziców trzymiesięcznej Patrycji z Opoczna w Łódzkiem. 37-letni ojciec podejrzany jest o zabójstwo dziewczynki i znęcanie się nad 8-letnim synem.33-letnia matka odpowiada za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sąd zdecydował o aresztowaniu pary na trzy miesiące. Udziewczynki, która zmarła we wtorek wieczorem, biegły lekarz stwierdził m.in. złamanie kości czaszki i krwiaki.

Jest areszt dla rodziców trzymiesięcznej Patrycji z Opoczna w Łódzkiem. 37-letni ojciec podejrzany jest o zabójstwo dziewczynki i znęcanie się nad 8-letnim synem.33-letnia matka odpowiada za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sąd zdecydował o aresztowaniu pary na trzy miesiące. Udziewczynki, która zmarła we wtorek wieczorem, biegły lekarz stwierdził m.in. złamanie kości czaszki i krwiaki.
Dom, w którym mieszkają rodzice Patrycji /Agnieszka Wyderka /RMF FM

Jak wykazała sekcja zwłok, niemowlę zmarło najprawdopodobniej na skutek ciężkich obrażeń głowy.

Zdaniem biegłego, mała Patrycja mogła zostać uderzona jakimś przedmiotem czy rzucona o ścianę, ale mogła również spaść na podłogę. 

Wiadomo, że w czasie przesłuchania 8-letni brat Patrycji obciążył rodziców - a zwłaszcza ojca. Szczegółów zeznań chłopca śledczy jednak nie ujawniają.

"Nie mieści mi się w głowie, że rodzice Patrycji mogli celowo ją uśmiercić, bo bardzo dobrze opiekowali się dzieckiem"

Nie mieści mi się w głowie, że rodzice Patrycji mogli celowo ją uśmiercić, bo bardzo dobrze opiekowali się dzieckiem - mówi p.o. dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Opocznie Maria Barbara Chomicz. Ich działanie mogło być konsekwencją upojenia alkoholowego. Słyszałam, że Kacper (brat Patrycji) mówił, że upadła na podłogę i że ojciec nią rzucał, ale to są słowa dziecka, które niekoniecznie muszą być zgodne z prawdą; mogą być wyobrażeniem - relacjonuje dyrektor Chomicz.

W maju 2015 roku, postanowieniem sądu, rodzina Joanny i Tomasza K. dostała asystenta rodziny. Wtedy też rodzicom odebrano Kacpra, który trafił do pogotowia opiekuńczego. W tym czasie pracowano z rodziną i co trzy miesiące zdawano relacje do sądu o postępach rodziców. We wrześniu sąd zdecydował, że chłopiec może wrócić do biologicznej rodziny.

Jednak w lutym 2016 roku do domu państwa T. została wezwana policja, bo otrzymała informację o stosowaniu przemocy fizycznej. Obydwoje rodzice byli wtedy nietrzeźwi, dochodziło do rękoczynów, ale to kobieta (która była mniej pijana) została uznana za sprawcę przemocy - opowiada p.o. dyrektora MOPS.Właśnie wtedy rodzina ma założoną niebieską kartę i jest monitorowana; również przez dzielnicowego. W tym czasie nie mieliśmy sygnałów o przemocy w tej rodzinie, ale zdarzały się incydenty alkoholowe - dodaje. 

Matka Patrycji zdecydowała się podjąć leczenie z choroby alkoholowej i zakończyła je w ośrodku stacjonarnym. Gdy kobieta zaszła w ciążę, nie piła, i po urodzeniu dziecka dobrze się trzymała - mówi dyrektor Chomicz. Potem musiał nastąpić nawrót choroby alkoholowej. Mogę się tylko domyślać, że okazją mogło być szykowanie domu, który remontował mąż, a gdzie mieli się wkrótce przeprowadzić (to właśnie tam zmarła Patrycja i tam rodzice pili - przyp. red.). Tego mieszkania nie mogliśmy odwiedzać, a w ich domu wszystko było w porządku - wyjaśnia dyrektor. Nikt nie podejrzewał, że mogą tam chodzić i pić w ukryciu - dodaje. 

Teraz Kacper przebywa w pogotowiu opiekuńczym i może zostać tam przez trzy miesiące. Później o jego losie zdecyduje sąd. Jeśli jedno z rodziców zostanie oczyszczone z podejrzeń, to chłopiec będzie mógł wrócić do domu. 

(mpw)