Lodołamacz "Gepard", który wczoraj o mało nie zatonął, został naprawiony. Jednostka zderzyła się z podwodną przeszkodą na Wiśle pod Włocławkiem i nabierała wody. Dziś wróciła już do pracy na rzece.

Trwają jeszcze ostatnie testy poszycia statku po jego naprawie. Po osuszeniu go na stałym lądzie trzeba było wyszlifować krawędzie pęknięcia i zaspawać szczelinę długą na około pół metra - mówi Jan Winiarski z Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego w Warszawie. Prace ruszyły dziś rano. Około godz. 14 robotnicy zakończyli spawanie. Godzinę później statek został zwodowany.

Wczoraj statek utrzymał się na wodzie tylko dzięki interwencji strażaków, którzy wypompowali z niego wodę. Maszynownia została jednak całkowicie zalana, część urządzeń znajdowała się pod wodą.

Kadłub statku pękł najprawdopodobniej po zderzeniu ze znajdującym się pod wodą ostrym kawałkiem betonu. Mogła to być pozostałość po czasach budowy zapory wodnej we Włocławku, nieusunięta od ponad 40 lat z powodu zaniedbania. Gdy poprawią się warunki do nurkowania, pod wodę zejdzie płetwonurek, który oceni zagrożenie i możliwość usunięcia betonowego słupa.