Z rosyjskiego więzienia zniknęli dwaj rosyjscy agenci służb specjalnych, którzy w lutym ubiegłego roku w Katarze zamordowali byłego prezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa. W więzieniu mieli siedzieć 25 lat.

Czeczeński polityk zginął w eksplozji bomby, podłożonej w jego samochodzie. Do Kataru uciekł przed rosyjskimi prześladowaniami. Zamachowcami okazali się dwaj Rosjanie. Moskwa przyznała, że są pracownikami służb specjalnych, ale z atakiem – jak twierdziła – nie mieli nic wspólnego. Obu skazano na dożywocie, potem zamieniono im wyrok na 25 lat więzienia.

W katarskim więzieniu nie posiedzieli jednak długo - po skomplikowanych negocjacjach zostali przekazani Rosji, gdzie mieli odsiedzieć resztę kary. Ale po przylocie do Moskwy zniknęli. Specjalna komisja ONZ miała sprawdzać, czy agenci siedzą w więzieniu, ale nieoczekiwanie rosyjskie władze przyznały, że za kratkami ich nie ma.

Rosyjskie media snują przypuszczenia, że może są na leczeniu, siedzą w tajnym więzieniu lub pod fałszywymi nazwiskami. Prawdopodobnie mogą jednak cieszyć się wolnością, bo gdy wracali z Kataru, na lotnisku witano ich niczym honorowych gości, a nie przestępców. Jandarbijew był prezydentem Czeczenii od kwietnia 1996 roku, gdy zginął Dżochar Dudajew, do stycznia 1997 roku. Jego następcą został Asłan Maschadow.