Nawet sześć złotych za euro! Taką szokującą prognozę przedstawił kilka dni temu jeden z analityków. Na szczęście to tylko prognoza, która najprawdopodobniej się nie sprawdzi. To taki ekonomiczny paradoks: kiedy wszyscy zastanawiają się, czy euro nie wskoczy na prawdziwe wyżyny, bardzo możliwe, że zaraz zacznie ono tanieć.

W tej chwili euro kosztuje 4,56 zł. Optymiści uważają, że za kilka miesięcy będziemy za nie płacić 3,95 zł. Skąd taki wniosek? Między innymi stąd, że jeśli wszyscy i wszędzie zaczynają głośno o czymś mówić, trend się wyczerpuje. Tak było na przykład z funduszami inwestycyjnymi i akcjami w 2007 roku tuż przed rozpoczęciem bessy. Dodajmy, że euro nigdy nie kosztowało więcej niż 4,94.