Specjalna, ogólnopolska grupa policjantów zajmie się oszustwami zgłaszanymi przez klientów sieci klubów ze striptizem. Powołał ją komendant główny policji. Na czele grupy stanął wiceszef biura służby kryminalnej KGP.
W skład grupy weszli policjanci z biura służby kryminalnej, z laboratorium kryminalistycznego, zajmujący się handlem ludźmi oraz po jednym funkcjonariuszu z każdej z komend wojewódzkich. Ich zadaniem jest m.in. koordynacja działań wymierzonych w ten proceder. Rozmawiamy też z innymi służbami o rozszerzeniu tej grupy i utworzeniu grupy międzyresortowej - tłumaczy rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Klienci klubu skarżyli się na wysokie rachunki, jakie płacili m.in. za alkohol. Twierdzili, że mogli być odurzani. Ich zgłoszenia zazwyczaj kończyły się w prokuraturze umorzeniami lub odmową wszczęcia postępowania. Siedziba firmy znajduje się w Krakowie, klub prowadzony jest w kilkudziesięciu miastach Polski. Policjanci będą analizować okoliczności zdarzenia, sprawdzać, czy zachodzą podobne mechanizmy, czy brały w nim udział te same osoby, pracujące w klubie, czy można mówić o przestępczym charakterze tych zdarzeń - dodaje rzecznik małopolskiej policji Mariusz Ciarka.
Funkcjonariusze opracowali też wytyczne dotyczące postępowania w przypadku takich zgłoszeń. Jedną z nich jest proponowanie pokrzywdzonym poddania się badaniom krwi i moczu aby sprawdzić, czy nie podano im substancji psychotropowych. Większość zgłaszających, ok. 90 proc. odmawia poddania się takim badaniom.
Jak informowała na początku września "Gazeta Wyborcza", w całym kraju prowadzonych jest ponad 50 śledztw w sprawie klubów. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Postępowania kończą się zwykle umorzeniami z powodu braku znamion przestępstwa lub ze względu na brak dostatecznych dowodów uzasadniających popełnienie przestępstwa.
Tak było również w Krakowie, gdzie prokuratura oparła się na zapisach z monitoringu, na których widać było m.in., że klient klubu nie śpi, rozmawia z tancerkami, przez które jest zabawiany, dobrowolnie wyciąga kartę płatniczą z portfela, sam wstukuje kod i podpisuje wydruki, a ceny są jawne (np. 10 tys. zł za drink, 15 tys. szampan). Także przesłuchiwani taksówkarze i personel hoteli potwierdzali, że ich klienci byli świadomi, sami zamawiali kurs do hotelu, odbierali klucz do pokoju itd.
Krakowska prokuratura podjęła umorzone śledztwa i prowadzi je teraz w jednym postępowaniu, w którym poszkodowanych jest 15 klientów klubu w okresie od września 2013 do sierpnia tego roku. Śledztwo miało zakończyć się 10 października, ale zostanie przedłużone.