"Polska na własne życzenie wychodzi dziś z polityki europejskiej. Nawet na poziomie Brukseli zajmuje się sprawami tylko i wyłącznie wewnętrznymi. To błąd" - tak deklaracje o tworzeniu Europy dwóch prędkości ocenia w rozmowie z RMF FM dr Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademii Dyplomacji. Jej zdaniem w obliczu zagrożeń ze wschodu Polska powinna zrobić wszystko, by nie dać się wypchnąć z jądra Unii.

"Polska na własne życzenie wychodzi dziś z polityki europejskiej. Nawet na poziomie Brukseli zajmuje się sprawami tylko i wyłącznie wewnętrznymi. To błąd" - tak deklaracje o tworzeniu Europy dwóch prędkości ocenia w rozmowie z RMF FM dr Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademii Dyplomacji. Jej zdaniem w obliczu zagrożeń ze wschodu Polska powinna zrobić wszystko, by nie dać się wypchnąć z jądra Unii.
Donald Tusk /Radek Pietruszka /PAP

Tomasz Skory, RMF FM: Pani doktor, co właściwie będzie oznaczała Europa dwóch prędkości, jeżeli do niej dojdzie, a wiele wskazuje na to, że tak właśnie wygląda przyszłość?

Dr Katarzyna Pisarska: Europa dwóch prędkości to Europa, w której część krajów integruje się szybciej, w pewnych obszarach wcześniej uzgodnionych, a część krajów wybiera drogę wolniejszą. Takiej Europie próbowaliśmy przeciwdziałać przez 25 lat wszyscy, ponieważ oznacza ona osłabienie solidarności europejskiej. Te kraje, które się szybciej integrują, nie muszą koniecznie ani finansowo, ani politycznie solidaryzować się z krajami, które integrują się wolniej, więc to jest scenariusz zawsze zły. Europa wielu prędkości funkcjonowała na swój sposób, ponieważ Wielka Brytania nie była ani w strefie Euro, ani w Schengen, ale zadecydowano w 2004 roku, kiedy przyjmowano nowe państwa członkowskie, że odtąd każdy nowy kraj, który wchodzi do Unii będzie się integrował w równym tempie z pozostałymi. Czyli my w traktacie w akcesyjnym zobowiązaliśmy się do wejścia do strefy Euro, dostaliśmy obietnicę wejścia do strefy Schengen, bo przecież nam na tym zależało i idea była taka, że te wyjątki Wielkiej Brytanii i Danii są wyjątkami, do których już nie wracamy, idziemy już wszyscy w równym tempie, aby tę solidarność zachować.

I nagle się to zmienia...

I teraz się to absolutnie zmienia. Z jednej strony wyszła Wielka Brytania, co wskazywałoby, że stać nas na większą spójność, a więc to jest dobra wiadomość...

Jeden wyjątek mniej.

Tak, ale z drugiej strony ponieważ UE bardzo traci poparcie wśród społeczeństw, przede wszystkim na Zachodzie, okazało się, że trzeba rozpocząć jakiś nowy format i wraz ze wzrostem populizmu w wielu krajach, wraz z nastrojami eurosceptycznymi stało się jasne dla tego "jądra" UE, tutaj mówimy o Niemcach, Francuzach, Włochach, włączają także Hiszpanów, że konieczna jest bliższa integracja w tych obszarach, które są bezwzględnie potrzebne dla bezpieczeństwa tych państw, a które w jakiś tam sposób są trudne do realizacji w takim szerokim formacie. 

I teraz pozycja Polski w tym wszystkim jest dziwaczna, bo do niedawna to był jeden z koszmarów, jaki przed nami rysowano, że Unia rozwarstwi się na Europę dwóch prędkości, a teraz polski rząd chyba milczy w tej sprawie...

Polski rząd i z tego, co słyszałam, również minister Szymański i europoseł Czarnecki sprzeciwiają się tej koncepcji i bardzo słusznie. To jest koncepcja, która może i będzie wykluczać te kraje, które tak, jak dzisiaj Polska nie widzą się w formatach ściślejszej integracji. Europa centralna opowiedziała się bardzo wyraźnie przeciwko jakiejkolwiek wspólnej polityce azylowej, która jest kluczowa dla tych państw zwłaszcza z południa: Włochy, Hiszpania, Grecja, które chciałyby widzieć jakąś solidarność w tym obszarze w całej Unii. Polska była też bardziej po stronie Wielkiej Brytanii jeżeli chodzi o całe funkcjonowanie Unii, czyli Unia jako wspólny rynek, a nie, gdzie wśród wielu polityk następuje pewne zbliżanie, również w polityce zagranicznej. To nam bardzo odpowiadało, jeśli chodzi o Rosję, no ale gdy już przychodziła jakaś solidarność względem Bliskiego Wschodu to już Polska wielokrotnie nie tylko za tego rządu, ale również za poprzedniego (Libia) umywała ręce, mówiła: "To nie nasz problem".

Czy to może uzasadniać stwierdzenie, że Polska sama stawia się poza pierwszym kręgiem wtajemniczonych w Unii?

Polska sama postawiła się poza pierwszym kręgiem ku ogromnemu szokowi w Europie. Wielu moich rozmówców na Zachodzie jest zszokowanych faktem, że kraj, który był na przedzie, który był uznawany za potencjalny motor integracji europejskiej z Niemcami i Francją, z silną gospodarką, z bardzo proeuropejskim społeczeństwem, z udaną transformacją ustrojową - dzisiaj ten kraj na własne życzenie wychodzi z polityki europejskiej, zajmuje się sprawami tylko i wyłącznie wewnętrznymi. Nawet, jak działa na poziomie Brukseli to przez pryzmat jakiś wewnętrznych wojenek...

Wybór Donalda Tuska.

Tak, i to w sytuacji, gdy otoczenie międzynarodowe jest coraz bardziej niestabilne. Nie wiemy, co wydarzy się dalej na Ukrainie, nie wiemy, jak Rosja Putina będzie pogłębiała swoją agresywną politykę wobec sąsiadów, w tym również krajów bałtyckich i Polski, mamy mnóstwo znaków zapytania dotyczących bezpieczeństwa naszych granic. W tej sytuacji, kiedy my potrzebujemy tej solidarności, gdy jest ona dla nas kluczowa i egzystencjalna to my uznajemy, że tak naprawdę to nie jest takie ważne i ten Zachód to jest taki Zachód, który nas aż tak bardzo nie obchodzi prócz tego, że otrzymujemy jakieś fundusze strukturalne i jakieś rotacje wojsk NATO-wskich i sami się wyłączamy z tej gry.