Szanse na odnalezienie kogoś żywego maleją z minuty na minutę. Ratownicy twierdzą, że największym zagrożeniem jest upływający czas i minusowe temperatury. Dla rodzin ofiar i poszkodowanych organizowana jest pomoc psychologiczna.

Tu ludzie są najważniejsi – mówi Jerzy Wolanin, ekspert ze Szkoły Głównej

Służby Pożarniczej. Zwraca uwagę, że ratownicy muszą się przede wszystkim dobrze zapoznać z konstrukcją budynku. To pomoże w znalezieniu miejsc, nisz, w których mogli ukryć się ludzie. Dodaje, że polscy ratownicy mają doświadczenie przy tego typu akcjach.

Uwięzionym grozi teraz przed wszystkim hipotermia – mówi Sylweriusz Kosiński, lekarz TOPR. Jego zdaniem, jeżeli jest wystarczająco dużo powietrza i odpowiednie ubranie, poszkodowana osoba może przeżyć w tak niskiej temperaturze nawet kilkadziesiąt godzin.

O gotowości na przyjęcie kolejnych zapewnia dyrektor szpitala w Siemianowicach. Do placówki przywieziono już kilkudziesięciu rannych, wciąż dowożeni są kolejni poszkodowani. Na miejsce wezwano dodatkowych lekarzy i pielęgniarki.

W zniszczonej hali, oprócz ratowników i strażaków, są też psycholodzy. Starają się uspokajać rodziny poszkodowanych i zaginionych, którzy wciąż mogą przebywać pod gruzami.

Na miejscu tragedii pracuje już katowicka prokuratura. Jednak, jak twierdzi jej rzecznik Tomasz Tadla, jest jeszcze za wcześnie, by postawić komukolwiek konkretne zarzuty w związku z katastrofą budowlaną.