Ostatnio jak refren powraca pytanie: czy polscy politycy przyjaźnią się z gangsterami? Pojawiła się nawet nadzieja, że poznamy te tajemnicze do tej pory relacje na styku polityki i świata zorganizowanej przestępczości.

W kilku mediach ogłoszono nawet, że czwartek będzie takim dniem brutalnej prawdy: mówiono, iż minister sprawiedliwości ogłosi nazwiska partyjnych decydentów powiązanych towarzysko - i nie tylko - z mafijnymi bosami. Ale Lech Kaczyński ze zdziwieniem przyjął tę medialną zapowiedź. Oświadczył, że dziennikarze nie mieli żadnych podstaw, by twierdzić, że on - minister sprawiedliwości - cokolwiek dzisiaj ujawni. Wtórował mu premier Buzek, który wprost oskarżył media o rozpowszechnianie kaczek dziennikarskich. "Tak, jak popełniają czasami błąd władze, tak, jak bywają wpadki np. w parlamencie, bywają również wpadki prasowe. Chcę podkreślić, że informacje, które pojawiają się ostatnio nt. natychmiastowego ujawnienia "czegoś" - to taka wpadka" - oswiadczył Jerzy Buzek. Jak w takim razie potraktować wypowiedzi podległego premierowi ministra, który sugeruje kontakty między różnymi przedstawicielami establishmentu a mafią, ale nie chce ich ujawnić? "Chcemy, aby takie informacje były ujawniane, ale jeśli dla dobra np. śledztwa nie mogą być ujawnione lub jakieś inne przepisy wyraźnie tego zabraniają, to oczywiście tak nie może być" – dodał premier.

Temat ten został wywołany przy okazji ucieczki z wadowickiego więzienia Ryszarda Niemczyka - domniemanego zabójcy słynnego "Pershinga". Pojawiły się nawet spekulacje, że ten, który miał zastrzelić szefa Pruszkowa, zbyt dużo wie o "politycznej ośmiornicy" i w śledztwie może te informacje ujawnić. Po Niemczyku na razie nie ma ani śladu, a minister nabrał wody w usta...

00:10