„To zwykłe nieporozumienia” - tak administracja USA zbywa pytania o uziemienie przez Rosję trzech amerykańskich samolotów. A rosyjska dyplomacja „ubolewa z powodu nieporozumienia i niedogodności".

Najpierw przymusowy postój na lotnisku w Permie miał wojskowy samolot wiozący Richarda Lugara, republikańskiego przewodniczącego komisji spraw zagranicznych amerykańskiego senatu. Mimo dyplomatycznego statusu maszyny Rosjanie chcieli wejść na pokład, zasłaniając się "kontrolą celną".

Samolot odleciał na Ukrainę dopiero po interwencji Departamentu Stanu i amerykańskiego ambasadora w Moskwie. Z kolei rosyjskie MSZ tłumaczy, że do opóźnienia doszło, bo miejscowa straż graniczna postanowiła sprawdzić status lotu - po potwierdzeniu z Moskwy, że to rejs dyplomatyczny, zezwolono na odlot. Przymusowy postój, tym razem w Irkucku miał także inny amerykański republikański senator Charles Hagel.

Rosjanie nie bardzo chcieli wypuścić z kraju również amerykański strategiczny bombowiec B-1B Lancer, który brał udział w niedawnych pokazach lotniczych w Moskwie. Najwyraźniej chcieli dokładniej przyjrzeć się maszynie, zdolnej do przenoszenia bomb jądrowych, która po raz pierwszy znalazła się w rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Przepychanki o pozwolenie na start z Rosji trwały w tym przypadku kilka dobrych godzin.