Cztery tysiące kilometrów dróg krajowych wciąż wymaga pilnego remontu. Mimo to dyrekcja krajowych dróg i autostrad nie ogranicza ruchu w upały, chociaż asfalt znacznie łatwiej się wówczas niszczy. Dziwią się temu eksperci do spraw transportu, dziwią się użytkownicy dróg. Ale GDDKiA i tak ma swoje zdanie.

Przepisy dają możliwość wyłączenia z ruchu dla ciężarówek tylko niektórych odcinków dróg, tych najbardziej zniszczonych - wyjaśnia ekspert ds. transportu Adrian Furgalski . Nie trzeba więc wcale wstrzymywać ruchu w całej Polsce. Urzędnicy powinni wykorzystać tę możliwość, bo drogi w najgorszym stanie będą się niszczyć jeszcze szybciej.

Przykładem jest krajowa jedynka w okolicy Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. Trasa kilka lat temu remontowana, dziś znowu nadaje się do naprawy - dawno przestała przypominać drogę. Wrażenia są masakryczne, ta droga w ogóle powinna być zamknięta dla ruchu - mówią kierowcy.

Na odcinku około 20 kilometrów są tylko koleiny, zagłębienia, uskoki i niezliczona ilość byle jak załatanych asfaltowych dziur. Zamiast spokojnej jazdy nieustanne skręty kierownicą, łomot wpadających w dziury kół i odłamki rozkruszonego asfaltu uderzające o przednią szybę. A oprócz tego cały ciąg niekończących się remontów.

Z asfaltu robi się przy takich temperaturach zupa, gdzie stan drogi się pogarsza. Trzeba będzie z jakiś czas większe pieniądze wydać na bardziej zużytą w tej chwili drogę, a przede wszystkim bezcenna rzecz, czyli życie i zdrowie ludzkie - dodaje Furgalski. A generalnej dyrekcji dróg już brakuje pieniędzy na remonty, zwłaszcza, że dodatkowy miliard złotych potrzebny będzie na naprawę zniszczeń po powodzi.