Aż do czwartku od początku roku pracujemy właściwie za darmo. Dopiero od piątku zaczniemy zarabiać nad siebie. Do dnia wolności podatkowej cały nasz dochód zjada fiskus, podatkowy smok. Rok temu to święto podatników wypadało o dzień wcześniej.

Przesunięcie wynika z decyzji ministra finansów Jacka Rostowskiego. W tym roku podniósł nam między innymi podatek VAT i akcyzę, dlatego na zapłacenie wszystkich podatków musimy pracować jeden dzień dłużej niż przed rokiem.

Eksperci z Centrum Adama Smitha przekonują, że za rok ma być lepiej, ale to nie dlatego, że spadną podatki, a z powodu wysokiej inflacji, która sprzyja rządowi. Zobaczymy, czy rządowi uda się zapanować nad hydrą inflacji, jak zamierza. Dzisiejszy wzrost w przychodach budżetowych, biorą się głównie z pięcioprocentowej inflacji, bo przez rosnące ceny płacimy wyższe podatki - mówi szef Centrum Robert Gwiazdowski.

Na razie na zapłacenie wszystkich tegorocznych podatków każdy z nas musi przepracować średnio aż 174 dni.