​Kilkadziesiąt osób manifestowało na stołecznym placu Zamkowym w sprawie Afganistanu. Ponad tydzień temu talibowie siłowo przejęli władzę w Afganistanie.

Dzisiaj na placu Zamkowym w Warszawie zebrało się kilkadziesiąt osób. Uczestnicy solidaryzowali się z ludźmi w Afganistanie.

W największym zagrożeniu - jak podkreślali protestujący - pozostają Afganki, których prawa mogą być przez nową władzę ograniczane:

Na zachodzie lubimy wskazywać na burki, na hidżaby i mówić, że kobiety są pod opresją. A najważniejsze jest to, że może być po prostu zakaz chodzenia do szkół, kobiety, które chodziły na uniwersytety palą teraz papiery i to jest naprawdę przerażające. Kobieta przede wszystkim powinna mieć prawo do edukacji - mówiła jedna z uczestniczek.

Sytuacja wygląda bardzo źle. Ja jestem z Kabulu, moja rodzina ciągle jest w Kabulu i już od 3 dni nie mam z nimi kontaktu, nie mają prądu - ostrzegała kolejna uczestniczka. 



Sytuacja w Afganistanie

Wykorzystując wycofanie się międzynarodowych sił wojskowych pod wodzą USA, w ciągu trzech miesięcy talibowie przejęli kontrolę praktycznie nad całym Afganistanem. Talibom udało się bez walk opanować afgańską stolicę - Kabul. 

Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid powiedział w środę, że obecnie pod ich rządami prawa kobiet będą szanowane, nie będzie dyskryminacji, a kobiety będą mogły pracować i uczyć się w "ramach podstawowych zasad prawa muzułmańskiego". Nie doprecyzował jednak, jak miałoby wyglądać wcielanie tych deklaracji w życie.

Z kolei we wtorek inny przedstawiciel bojowników, Enamullah Samangani, wzywał Afganki do włączenia się w tworzenie nowego rządu. Nasz Islamski Emirat nie chce, by kobiety były ofiarami - mówił.

Zarówno Afgańczycy jak i społeczność międzynarodowa nie wierzą w te obietnice. AFP podała, że istnieją doniesienia o samotnych kobietach i wdowach zmuszanych przez talibów do zawierania małżeństw z bojownikami. Suhail Szahin, kolejny rzecznik talibów, zdementował te pogłoski, określając je jak "toksyczną propagandę".